Categories
historia Uncategorized

Artystyczne i biblioteczne zbiory pałacu wilanowskiego w czasach Branickich

część 1

 W styczniu 1892 roku, trzy dni po bezpotomnej śmierci Aleksandry Augustowej Potockiej, należący do niej pałac wilanowski został oplombowany na czas potrzebny do sporządzenia inwentarza zabytków ruchomych, pozostających na wyposażeniu rezydencji. Inwentarz ostatecznie spisany nie został i w marcu pieczęcie zdjęto, a klucze do pałacu otrzymał nowy jego właściciel, Ksawery Branicki, dziedziczący dobra wilanowskie na mocy testamentu.

Wkrótce do Wilanowa docierać zaczęły empirowe zastawy stołowe i toaletowe, wykonane na zamówienie hetmana Franciszka Ksawerego Branickiego i jego żony Aleksandry Engelhardt w najlepszych paryskich warsztatach złotniczych, pochodzące z rodzinnego majątku Branickich w Białej Cerkwi. W tamtym czasie w Wilanowie brakowało tego rodzaju wystawnych serwisów, nie było wymienianej niekiedy w powojennej literaturze pięknej kolekcji empirowych sreber francuskich, istniał natomiast duży zespół platerowanych zastaw stołowych o mniejszej wartości, które Potoccy zakupili m. in. we francuskiej firmie Levrat i angielskiej Stammers. Ze sreber pozostały po Augustowej Potockiej nieliczne tylko pojedyncze obiekty wchodzące niegdyś w skład większych kompletów, duża ilość sztućców z różnych warsztatów i zestaw sztućców do entremets, zdobionych herbem Potockich Pilawa, wykonanych w paryskiej pracowni Martina Guillaume Biennais i współpracującego z nim Francois Dominique Naudina. Pierwszego z artystów wymienić należy przede wszystkim jako autora okazałej zastawy stołowej powstałej w latach 1793 — 1819, sprowadzonej do Pałacu Wilanowskiego przez nowych jego właścicieli i zdobionej herbem Branickich Korczak z trzema koronami pod siedmiopałkową koroną na tle skrzyżowanych sztandarów, opatrzonym dewizą: Pro Fide et Patria. Twórca serwisu należał do najwybitniejszych złotników końca XVIII i pierwszej połowy XIX w., kiedy to wiodącym ośrodkiem europejskiego złotnictwa był Paryż.

Wysokie walory artystyczne wykonywanych w jego manufakturze dzieł, zapewniły mu sławę w całej Europie, a firma uzyskała pierwszeństwo w dostawach wyrobów złotniczych dla wielu europejskich dworów. Srebra z warsztatu Biennais dekorowały stoły panujących w Rosji, Bawarii, Wirtembergii, Austrii i Toskanii. Szczególnie aktywną działalność rozwinął w okresie Cesarstwa, zatrudniając w swojej paryskiej manufakturze przy ul. St.Honore łącznie ponad 600 osób i uzyskując tytuł nadwornego złotnika Napoleona I. Ogromna produkcja firmy nie wpłynęła przy tym na obniżenie wysokiego poziomu powstających tam wyrobów. Zastawa stołowa wykonana dla hetmana Franciszka Ksawerego Branickiego liczy obecnie 39 obiektów, ale pierwotnie obejmowała zapewne więcej przedmiotów, o czym świadczy nieproporcjonalnie mała w stosunku do innych naczyń ilość talerzy i wymiennych wkładek do waz. W skład zespołu wchodzą: dwie wazy owalne (tzw. terrines), cztery wazy okrągłe (pots – a – oille), wewnątrz których znajdują się luźne srebrne wkładki z dwoma owalnymi uchwytami, para naczyń do chłodzenia szampana, dwie podstawy ze szklanymi karafinkmi na ocet i oliwę (porte – huilieres), pięć solniczek podwójnych, dwa naczynia do musztardy lub chrzanu, dwie sosjerki, cztery pary owalnych półmisków i dwanaście talerzy (po sześć sztuk o różnej średnicy).

Wszystkie przedmioty wykonane zostały ze srebra pierwszej próby (950) techniką wybijania, częściowo techniką odlewniczą i ozdobione nakładaną oraz grawerowaną dekoracją plastyczną. W czasach Branickich przynajmniej okazjonalnie zastawa wykorzystywana była zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem, o czym świadczą rysy — ślady krojenia pozostałe na talerzach i półmiskach. Drugim okazałym i pięknym zespołem empirowych sreber w zbiorach wilanowskich są obiekty wchodzące w skład serwisu do kawy i herbaty, wykonane w pracowni Jean Baptiste Claude Odiota, najwybitniejszego przedstawiciela słynnego rodu złotników paryskich, działających od roku 1690 do początków wieku XX. W roku 1785 uzyskał on tytuł mistrza i przejął rodzinną firmę specjalizującą się w produkcji sreber stołowych. W okresie Restauracji pracował dla Ludwika XVIII, związał się także z Karolem X i Księciem Orleańskim, późniejszym Ludwikiem Filipem. Najpełniejszy rozkwit jego talentu przypadł na okres Cesarstwa, kiedy to uzyskawszy patronat matki Napoleona, wykonał wiele zamówień dla cesarza, jego rodziny, władz miejskich Paryża, a także możnych klientów z kraju i zagranicy, m. in. Maksymiliana I Bawarskiego i cara Aleksandra I. Panujący, bankierzy, dyplomaci, eleganckie mieszczaństwo, które przejęło wyrafinowane obyczaje, słowem wszyscy, którzy mieli wielkie aspiracje, prowadzili dom otwarty i urządzali przyjęcia, składali zamówienia u Odiota. Artysta kontynuował i rozwijał metody pracy, wprowadzone przez innego słynnego złotnika Henri Augusta, polegające na montowaniu obiektów na zimno za pomocą śrub i nakrętek, co pozwalało na wielokrotne stosowanie takich samych elementów zdobniczych. Charakterystyczne dla jego wyrobów były kontrasty uzyskany przez mocowanie matowych, opracowanych w reliefie, motywów dekoracyjnych na gładko polerowanych powierzchniach. Sprowadzony do Wilanowa przez Ksawerego Branickiego, powstały przypuszczalnie w latach 1814-1816, serwis do kawy i herbaty składa się z dziewięciu przedmiotów: dwóch dużych tac, samowara, dzbanka do kawy, mlecznika, czajniczka do parzenia herbaty, miski (do podgrzewania filiżanek), cukiernicy i palnika. Wszystkie obiekty wykonanie są ze srebra złoconego pierwszej próby (950) dekorowane postaciami mitologicznymi, pełnoplastycznymi figurkami ludzkimi, bogatą dekoracją roślinną, głównie winną latoroślą, i opatrzone herbami Korczak i Engelhardt. Z kompletem tym błędnie łączono także dwa dzbanki na wodę, należące w latach 1940-49 do poznańskiego jubilera i złotnika Stanisława Szulca, przekazane przez niego w roku 1951 Muzeum Narodowemu w Poznaniu. W 1939 r. Stanisław Szulc, wysiedlony przez Niemców z Poznania, trafił do Warszawy, gdzie otworzył warsztat i sklep przy ulicy Kredytowej. Radę i pomoc finansową znajdowało u niego wielu wysiedlonych Wielkopolan. Finansowo wspierał też walkę z okupantem, blisko związany przez swe dzieci z Szarymi Szeregami. Trudna sytuacja materialna zmuszała wiele osób w latach wojny do wyprzedaży zgromadzonych kosztowności, w tym także sreber. Osoby takie zgłaszały się m. in. do Stanisława Szulca, cieszącego się w środowisku warszawskim dużym zaufaniem. Nabył on w tamtym czasie wiele cennych wyrobów złotniczych, co uchroniło je przed przetopieniem. W jakich okolicznościach złotnik ten wszedł w posiadanie dzbanków Odiota nie wiadomo. Nie zachowały się żadne mówiące o tym dokumenty. Według Marii Żukowskiej, zatrudnionej niegdyś w wilanowskim muzeum na stanowisku kustosza, miały być one w latach niemieckiej okupacji sprzedane Szulcowi przez Branickich, ale w inwentarzach pałacu Wilanowskiego dzbanki te nie są wymieniane, a wszystkie srebra z Wilanowa na czas okupacji zamurowano w pałacowych piwnicach i wydobyto je stamtąd dopiero po wojnie.

Teksty źródłowe, na które Maria Żukowska się powołuje o takiej sprzedaży nie wspominają. To tylko jedna z wielu manipulacji, jakich po drugiej wojnie światowej i upaństwowieniu Wilanowa dopuszczano się wobec rodziny Branickich. Wilanowski serwis wykonany został dla hetmana Franciszka Ksawerego Branickiego i jego żony Aleksandry Engelhardt, siostrzenicy G. A. Potiomkina, szczególnie wyróżnionej przez Katarzynę II, która mianowała ją frejliną dworu, odbywała z nią podróże i obdarowywała cennymi podarunkami oraz nadaniami ziemskimi. W zachowanych rejestrach firmy Odiot, na wstępie roku 1817, serwis Branickich opisano jako najpiękniejszy, najbardziej elegancki i najdroższy spośród znajdujących się w Polsce. Wymieniony tam został obok takich wspaniałych dzieł tego warsztatu jak toaleta Marii Luizy, czy słynna kołyska króla Rzymu, nazywana kołyską Orlątka. Według zapisów wilanowskiego inwentarza z 1895 r. do kompletu wchodzą także 23 łyżeczki Francois Dominique Naudina i dwie herbatnice — flakony ze szkła kryształowego Pierre Noel Blaquier’a. Serwis należy do większego zespołu sreber wykonanych na zamówienie Aleksandry Branickiej w firmie Odiot, obejmującego m. in. okazałą zastawę stołową składającą się ze 140 przedmiotów (nie licząc kilku tuzinów sztućców), która przez lata uległa rozproszeniu. Z okazałego kompletu obiadowego Branickich w zbiorach muzealnych zachowało się obecnie około dwudziestu obiektów. Trzynaście z nich znajduje się w Rijksmuseum w Amsterdamie i w przeważającej części pochodzi ze spadku ofiarowanego muzeum w 1952 r. przez żonę niemieckiego bankiera i kolekcjonera dr Mannheimera, który w czasie pierwszej wojny światowej zamieszkał w Amsterdamie i został obywatelem holenderskim. Po I wojnie światowej, kiedy to rodzinny majątek Branickich w Białej Cerkwi zajęty został przez władze sowieckiej Rosji, zgromadzone tam argentaria przypuszczalnie wystawiano stopniowo na sprzedaż. Kilka obiektów z serwisu Branickich Mannheimer zakupił w latach 20 i 30 XX w. przy pomocy agentów rosyjskiego rządu. Dwa inne przedmioty wchodzące w skład zastawy — waza z uchwytami w kształcie uskrzydlonych figurek kobiet i podstawka pod butelkę — zakupione zostały w 1967 r. przez Muzeum Narodowe w Warszawie, teryna ze srebra złoconego od dwudziestu lat pozostaje w zbiorach Indianapolis Museum of Art, dwa wspomniane już dzbanki na wodę należą do Muzeum Narodowego w Poznaniu, zaś dwie wazy z dawnej kolekcji Tarnowskich w Dzikowie, stanowią dzisiaj własność muzeum Zamku w Łańcucie, gdzie eksponowane są w Wielkiej Jadalni, zwanej Białą Salą. Obecność sreber z serwisu Branickich w zbiorach Tarnowskich tłumaczą bliskie związki obu rodzin. Róża Branicka, siostra Ksawerego Branickiego, była żoną prof. Stanisława Tarnowskiego, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaś Anna Branicka, córka Władysława Branickiego, stryjecznego brata właściciela dóbr wilanowskich, wyszła za mąż za Juliusza Tarnowskiego z majątku w Końskich.

Z kolei Zdzisław Jan Tarnowski, właściciel Dzikowa, poślubił Zofię z Potockich, wnuczkę Katarzyny Branickiej, ciotki Ksawerego Branickiego. Po zakończeniu drugiej wojny światowej, na mocy dekretu o reformie rolnej zamek w Dzikowie, zgromadzone tam dzieła sztuki oraz archiwum i zbiory biblioteczne, przejęte zostały przez państwo. Decyzją komunistycznych władz, zamek oddano w użytkowanie w technikum rolniczemu, a bogatą kolekcję Tarnowskich przewieziono do muzeów i bibliotek w Warszawie, Krakowie, Rzeszowie i Łańcucie. […] Polska prawdziwej wolności nie odzyskała, wpadając w orbitę sowieckiego niedźwiedzia — komentował Marcin J.  Tarnowski – Konsekwencje wojny były tragiczne. Zmianą granic i reformą rolną zabrano nam wszystko, nawet stare gniazda rodzinne pełne pamiątek zbieranych od wieków […].

W skład garnituru, zamówionego przez Aleksandrę Branicką w firmie Odiot, wchodziła też zapewne paterka, którą wilanowskie muzeum zakupiło dzięki ministerialnej dotacji w roku 2013, zdobiona herbami Korczak i Engelhardt. Przedmioty z tego serwisu pojawiają się w ofercie dużych domów antykwarycznych. Dwie wazy, których czasze podtrzymują figurki klęczących, uskrzydlonych kobiet, publikowane były w katalogu aukcyjnym Christie’s w kwietniu 1992r. W 2018 roku na aukcji Sotheby’s w Paryżu wystawiono na sprzedaż parę solniczek z obiadowego kompletu hetmanostwa Branickich, zdobioną figurkami mężczyzny i kobiety, stojącymi na postumentach i trzymającymi w uniesionych dłoniach udrapowane pasy materiału, tworząc w ten sposób uchwyty obu naczyń. Kolejny duży zespół sreber w zbiorach wilanowskich stanowi zastawa toaletowa, wykonana ok. 1819 r. dla Franciszka Ksawerego i Aleksandry Branickich w warsztacie Quentina Bascheleta, mniej znanego francuskiego złotnika, specjalizującego się w produkcji przedmiotów kultu religijnego. Do Wilanowa komplet trafił jako część posagu Anny z Potockich, ciotecznej siostry i zarazem żony Ksawerego Branickiego, córki Adama Potockiego z Krzeszowic i Katarzyny Branickiej. W skład serwisu wchodzą lustro typu psyche (popularne w okresie empiru, zawieszone pomiędzy dwoma słupkami — kolumienkami i ruchome wzdłuż osi poziomej), para lichtarzy dwuramiennych, dzbanek na wodę, miska, miseczka, cztery szkatułki na przybory toaletowe i biżuterię, trzy cylindryczne pudełka, dwa kubeczki, lichtarzyk i dzwonek. Wszystkie przedmioty wykonano ze srebra pierwszej próby (950) i niemal wszystkie zdobione są półplastycznym herbem Korczak pod koroną hrabiowską z laurowymi girlandami. Po roku 1819 zastawę uzupełniły obiekty wykonane przez Pierre Noel Blaquiere’a: osiem kryształowych flakonów do perfum, trzy szczotki do zębów oprawione w srebro, jedno etui ze szkła kryształowego z pokrywką ze srebra (na szczoteczki do zębów), lejek do perfum, miseczka do płukania oczu i drewniana szkatułka ozdobiona srebrem z dwoma porcelanowymi pojemniczkami na puder i róż.

Na czas drugiej wojny światowej, z polecenia Beaty Branickiej, żony Adama Branickiego, wilanowskie srebra i platery umieszczone zostały w futerałach, te zaś ułożono w skrzyniach, a następnie zamurowana w pałacowych piwnicach. W styczniu 1945 r. dawna rezydencja króla Jana III przeszła na własność państwa na mocy dekretu PKWN o reformie rolnej – aktu sprzecznego z podstawowymi założeniami konstytucji marcowej i nielegalnego, jako że legalny polski rząd działał wówczas w Londynie. Pałac przekazany został Muzeum Narodowemu w Warszawie, a jego południowe skrzydło wraz z przebudowaną za czasów Ksawerego Branickiego Łazienką Lubomirskiej zajęło Prezydium Rady Ministrów na cele reprezentacyjno – mieszkalne. Dwa lata później, po powrocie z internowania w Krasnogorsku pod Moskwą, Beata Branicka wskazała miejsce ukrycia wilanowskich sreber, które bezpiecznie przechowane w latach wojny, zniszczeniu ulec mogły już po jej zakończeniu. W maju 1948 r. Prezydium Rady Ministrów zamierzało je przetopić i wykorzystać do własnych celów, ale szczęśliwie do tego nie dopuszczono. Obecnie dzięki serwisom Branickich, wilanowskie muzeum posiada największą w Polsce kolekcję francuskich sreber empirowych.

W pierwszych latach po przejęciu przez Branickich pałacu wilanowskiego wzbogaciły się również tamtejsze zbiory ceramiki, o czym wspomina Kurier Warszawski w numerze 136 z maja 1897 r. W katalogach wydawanych po wojnie przez wilanowskie muzeum wymieniana jest pewna liczba wyrobów z porcelany, fajansu i szkła, identyfikowanych jedynie w pałacowym inwentarzu z roku 1895 i łączonych z osobą Ksawerego Branickiego jako nabywcy. Osiemnastowieczną porcelanę miśnieńską reprezentują w tej grupie: talerz ze sceną wyjazdu na polowanie z sokołem, dwa świeczniki z figuralnymi przedstawieniami puttów z delfinem i rakiem, grupa figuralna ukazująca dziewczynkę na snopkach zboża (Lato) i chłopczyka z winnym gronem (Jesień), naczynie na musztardę w kształcie beczułki na owalnym półmisku, głęboki talerz, malowany w tzw. manierystyczne kwiaty, czarka i spodek dekorowane plastycznie gałązkami dzikiej róży, półmisek – talerz z wzorem „żółtego lwa”. W miśnieńskiej manufakturze powstała też osiemnastowieczna puszka na herbatę, unikatowa ze względu na tworzywo, z którego została wykonana › kamionkę uzyskaną ze zmieszania wielobarwnych glinek. Z manufaktury wiedeńskiej, drugiej po Miśni europejskiej wytwórni porcelany, pochodzi dziewiętnastowieczny talerz z malowaną kopią holenderskiego obrazu rodzajowego, ukazującego scenę we wnętrzu kuchennym, z Paryża zaś dekoracyjny wazon w kształcie naczynia na konfitury (lub cukiernicy) otoczonego figurkami puttów z ozdobnymi tarczami, datowany na ok. 1815 r. Branickich wymienia się również jako nabywców niektórych wyrobów fajansowych: dekoracyjnego hiszpańskiego talerza z ok. 1500 r., zdobionego w partii środkowej podwójnym herbem aragońsko — sycylijskim, dekoracyjnego talerza ze sceną myśliwską i talerzyka z dekoracjami w typie „perskim”, wykonanych w siedemnastym wieku w Nevers, dzbana z postaciami Chińczyków, także z Nevers, z ok. 1670 r. oraz dwóch osiemnastowiecznych francuskich wazonów z metalową oprawą pokryw i wylewów, zdobionych motywami wschodnimi.

W czołowym holenderskim ośrodku wyrobu fajansów w Delft, powstała paterka z kwiatowym wzorem w guście wschodnim z pocz. XVIII w. i szczególnie cenny, choć niewielkich rozmiarów, wazonik z niebiesko — czerwono — złotą dekoracją, pochodzący z końca wieku XVII, będący jedynym w zbiorach wilanowskich przykładem mieszanej techniki zdobienia, polegającej na wypalaniu części farb ceramicznych w wysokiej temperaturze (w tym wypadku kobalt), a części w niskich (tu — czerwień żelaza). W inwentarzu z 1895 r. po raz pierwszy wymieniono też szesnastowieczny majolikowy talerz z Urbino, dekorowany sceną porwania Dejaniry wg Jacopo Caraglia i kieliszek ze szkła sieciowego, wykonany w XVI wieku w Wenecji. Z Branickimi łączone są niektóre wyroby dalekowschodnie, eksponowane niegdyś w Apartamencie Chińskim, w tym głównie emalie kantońskie – przedmioty wykonane z miedzi, pokryte nieprzejrzystą, białą emalią i malowane emaliami barwnymi, z dekoracją arabeskowo — kwiatową scenami figuralnymi, związanymi niekiedy z chińską obyczajowością, fragmentami chińskiego pejzażu i motywem huaniao („kwiaty i ptaki”), wzorowanym na chińskim malarstwie. Są wśród nich, powstałe w XVIII wieku, w okresie Qianlong, dwa dzbanki cylindryczne, z kopulastymi pokrywami i uchwytami w formie głów słoni, dwa inne dzbanki, dwie tacki, szkatułka, zespół trzech imbryków o zróżnicowanych brzuścach: kulistym, sześciobocznym i gruszkowatym oraz dwa później datowane, cylindryczne wazony z rozszerzonym wylewem, na krótkiej stopce. Przypuszczać można, że w Wilanowie zachowały się inne jeszcze, niepublikowane dokąd, wyroby ceramiczne które łączone mogą być z Branickimi. Wspominany inwentarz sporządzony został w sierpniu 1895r. przez francuskiego rzeczoznawcę Georges’a Duchesne’a, komisarza aukcyjnego w departamencie Sekwany (Seine), sprowadzonego w tym celu z Paryża przez Ksawerego Branickiego. Jest to właściwie rodzaj katalogu, w którym każdemu z wymienionych obiektów lub ich grupie  towarzyszy krótki opis, a niekiedy zaznaczony zostaje także ich stan zachowania. Duchesne przekazał bardzo dokładny obraz wyposażenia pałacowych pomieszczeń muzealnych, bibliotecznych i mieszkalnych, odpowiadający stanowi, w jakim były one urządzone za Potockich i w jakim utrzymywał większość z nich przez wiele lat Ksawery Branicki, a następnie jego syn Adam.

W inwentarzu Duchesne’a, pod nr 383, odnotowano cenną pamiątkę historyczną, pozyskaną do zbiorów wilanowskich przez Ksawerego Branickiego w nieznanych bliżej okolicznościach. Są to dwa fragmenty frontowych dekoracji sarkofagu hetmana Stanisława Żółkiewskiego, wykonanych z blachy cynowej w wypukłym reliefie. Część górna ukazuje klęczącą postać hetmana, modlącego się przed krzyżem i zamknięta jest cynowymi listwami, tworzącymi obramienie w kształcie przekroju trumny. Po dwóch stronach obramienia widnieje napis: Exoriare aliquis de Nostris Ossibus Ultor (Z naszych kości powstanie mściciel). Dolna część przedstawia szarżę polskiej husarii na jazdę turecką, przy czym jeden z jeźdźców, trzymający w wyciągniętej dłoni buławę, wyobraża najpewniej samego Żółkiewskiego. Scenę zamknięto prostokątnym, cynowym obramieniem, a u dołu towarzyszy jej napis: Stanisławowi Żółkiewskiemu Hetman: i Kancler: Wiel: Koronnemu. Po raz pierwszy w zbiorach wilanowskich dekoracje te wymienił Kurier Warszawski w notatce z kwietnia 1893r. Umieszczone były wtedy, i w następnych latach, nad drzwiami do kaplicy pałacowej. Po śmierci hetmana, jego doczesne szczątki spoczęły w krypcie kolegiaty w Żółkwi, sarkofag zaś, na którym wypukłą robotą wyobrażane były czyny wojenne Żółkiewskiego i straszliwa klęska Cecorska, przypuszczalnie ufundowany został przez hetmanową Reginę Żółkiewską. Po dewastacji krypty na początku XIX w. uległ on zniszczeniu, a ciało hetmana przełożono do trumny drewnianej. Hrabia Ksawery Branicki, otrzymawszy ważniejsze części poprzedniej, w pałacu wilanowskim umieścić ją kazał — pisał Tygodnik Ilustrowany z maja 1898 r. — Umieszczenie zaś tej pamiątki nad wejściem do kaplicy, będącej poprzednio sypialnią Sobieskiego, w której życie zakończył, nie mogło być stosowniejszym W podobnym tonie wypowiadał się kilka lat później Wiktor Czajewski: Nie można było zrobić lepszego czynu, zawieszając tę płaskorzeźbę obok kaplicy, która rzeczywiście jest pamiątką zgonu Sobieskiego. Jan III czcił bardzo polskiego hetmana i kochał go bezgranicznie. Nic dziwnego, matka Sobieskiego, z panieńskiego nazwiska Teofila Daniłłowiczówna, była wnuczką wielkiego hetmana. Tradycja tego potężnego wodza żyła w rodzinie Sobieskich. Nad łóżkiem młodego Jana, wisiała czapka i zbroja po wielkim hetmanie. Rósł w tej wielkiej tradycji i pod wrażeniem jednego z tych olbrzymów, zmieniających się w myty polskie !

Inną pamiątkę historyczną stanowił „Nowy y stary kalendarz świąt rocznych y biegów niebieskich…na Rok Pański 1683 przez M. Stanisława Słowakowica wyrachowany”, zakupiony przez Annę Ksawerową Branicką w roku 1903 za sumę 3000 rubli. Egzemplarz był interfoliowany i zawierał notatki króla Jana III z czasu odsieczy wiedeńskiej. Kalendarz, którego wg słów prof. Józefa Kallenbacha, mogły nam biblioteki europejskie pozazdrościć, zaginął niestety w latach drugiej wojny światowej. Z niemałym wzruszeniem bierzemy do ręki skromny na pozór kalendarz z r. 1683 — pisał w obszernym artykule Kallenbach – Wszak to pamiątka po królu Janie III – im ! Książeczka ta towarzyszyła mu w pochodzie z domu pod Wiedeń oblężony przez Turków, przezeń wyzwolony; przeszła z nim Austrię i Węgry — wróciła szczęśliwie w zacisze rodzinne. Na białych kartach Kalendarza wpisywał król z dnia na dzień szczegóły pochodu, odsieczy, przeprawy węgierskiej. Cichy to świadek dni jasnych, bohaterskich, powiernik chwil wesołych i przygód wojennych […] Notaty własnoręczne króla Jana, gęsto rozsiane po kartach Kalendarza, ciekawe są z dwojakiego względu: historycznego i obyczajowego. Wprawdzie szczegółów ważnych historycznych nie zawierają krótkie, dorywcze, między jednym a drugim przemarszem pisane uwagi, ale nie o to nam chodzi: potrzeba Wiedeńska jest nam dziś bardzo dokładnie znana z różnych źródeł i pamiętników współczesnych; pod tym względem Kalendarz może tylko drobiazgi uzupełnić. Natomiast cała strona duchowa odsieczy ma tu świadka niepodejrzanego, zupełnie wiarygodnego. Mógł król Jan w listach do Marysieńki ulegać tym lub owym względom — w Kalendarzu sobie pisał, nie komu, krótko, zwięźle, jak na wojnie, ale szczerze chyba. I w tej zupełnej szczerości odmalował nam bezwiednie i siebie, i ducha swej epoki […] Pamiątka po królu Janie, po długich latach tułaczki, po tylu podróżach wróciła szczęśliwie tam, skąd przed dwoma wiekami wyszła — do Wilanowa. Nabyta za królewską cenę przez hrabinę Annę z Potockich Branicką […].

Kalendarz Słowakowica należał do najcenniejszych nabytków, dokonanych przez Branickich do Wilanowskiej biblioteki. Powstała ona głównie staraniem Ignacego Potockiego i jego brata Stanisława Kostki, późniejszego właściciela Wilanowa. W drugiej połowie XIX w. odziedziczyli oni po zmarłych rodzicach Eustachym i Marii z Kątskich, bogaty księgozbiór, znacznie go później powiększając i tworząc w ten sposób zasadniczy zrąb biblioteki, zwanej z czasem Wilanowską. Początkowo zbiory biblioteczne obu braci nie były przechowywane w Wilanowie, lecz w różnych miejscach w Warszawie (w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, na Lesznie, w Arsenale) i poza nią: w Kurowie, Radzyniu, Klementowicach, Olesinie, Rozkoszy. W 1833 roku syn Stanisława Kostki Potockiego, Aleksander połączył zbiory biblioteczne ojca i stryja przenosząc je do Wilanowa. Znalazł dla nich pomieszczenie w specjalnie na ten cel zaadoptowanej Sali Uczt Jana III na drugim piętrze korpusu głównego wilanowskiego pałacu. Sufit sali pokryła wówczas nowa dekoracja stiukowo — malarska, w której środek wkomponowany został owalny Plafon Aleksandra Kokulara, przedstawiający jutrzenkę wprowadzającą konie Apollina, jako personifikacje Sztuki i Intelektu. Oba wejścia do sali ozdobiły supraporty z płaskorzeźbami i napisami, poświęconymi pamięci Stanisława i Ignacego Potockich. Przy ścianach ustawiono wielkie szafy biblioteczne, zwieńczone 24. popiersiami filozofów i pisarzy antycznych. pośrodku zaś dano stały na mapy i plany. W czasach wnuka Stanisława Kostki Potockiego, Augusta i jego żony Aleksandry, do Wilanowa przewiezione zostały z Petersburga bogate zbiory biblioteczne ojca Aleksandry, Stanisława Septyma Potockiego. Na ulokowanie powiększonej niemal dwukrotnie wilanowskiej biblioteki przeznaczono wtedy wnętrza na pierwszym piętrze obu galerii pałacowych i pomieszczenia pierwszego piętra korpusu głównego od strony dziedzińca.

Kiedy po śmierci Augustowej Potockiej, zgodnie z jej ostatnią wolą, pałac wilanowski przeszedł na własność Branickich, księgozbiór rozrastał się nadal, głównie o wydawnictwa współczesne polskie i zagraniczne. Zachowane rachunki z Księgarni E. Wende i Spółka z lat 1893 — 1903 mówią o dużych zakupach z zakresu historii i współczesnej polskiej literatury pięknej, o nabytkach wielu powieści Zygmunta Miłkowskiego, Bolesława Prusa, Elizy Orzeszkowej, Henryka Sienkiewicza i in. Spośród czasopism krajowych najwięcej prenumerowano warszawskich, z zagranicznych – paryskich. Starsze, głównie dziewiętnastowieczne, wydawnictwa, zawierała biblioteka Swinarskich, zakupiona przez Ksawerego Branickiego najpewniej po roku 1898. Obejmowała ona 1273 książki, spośród których jako zbyteczne wyłączono 168 dzieł, przeważnie obcych. Pozostałe w liczbie 1105 dostały się do Wilanowa. Były to m. in. cenne wydawnictwa emigracyjne i wielkopolskie z XIX wieku, a także druki z wieku XVIII. Znane są też pojedyncze nabytki, dokonywane przez Branickich, jak np album J. Chełmińskiego „L’armee du Duche de Varsovie” z 1913 r., czy wymieniany już kalendarz Słowakowica. Książki otrzymywali Braniccy także w darze, niekiedy od samych autorów, Swoje dzieła ofiarowali im Józef Tański, Jan Sztolcman, Janusz Domaniewski, Józef Dunin — Karwicki, Józef Pruszyński i Francuz, Abel Mensuy, który w okazałym tomie swej rozprawy pt, „Le monde Slave et les Classiques. Francais aux XVI — XVII siecles”, wydanej w Paryżu w 1912 r., pisze homage tres respectuex d’un servant de Willanow. Cztery tomy ”Roczników Polskich”, obejmujących lata 1857—1861, ogłoszonych w 1865 r., Ksawerowa Branicka otrzymała od Stanisława Tarnowskiego, profesora literatury polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, który Bardzo rad, że znalazł, ofiaruje kochanej Annie do Wilanowa. Egzemplarz ten ma szczególną wartość, ponieważ przy rozprawach i w spisie rzeczy Tarnowski dopisał nazwiska autorów, którzy w druku się nie ujawnili. Braniccy dbali o zabezpieczenie zbiorów bibliotecznych, oddając książki do oprawy introligatorowi Masłowskiemu, zamieszkałemu w Warszawie przy ul. Długiej 5. Dzięki ich staraniom wiele książek i periodyków dostało solidne oprawy z półskórka bądź płótna, znakowane monogramem X B lub herbem Branickich „Korczak”. Biblioteka Wilanowska w czasach Branickich pozostawała w pieczy Kazimierza Przecławskiego, który niezależnie od istniejącego już katalogu kartkowego, przystąpił do prac nad inwentarzem nowym, zastosowanym zupełnie do wymogów teraźniejszej nauki bibliotekarskiej. Przy końcu XIX w. wszystkie woluminy zostały po raz pierwszy osygnowane. W okresie od 5 lutego 1898 r. do 17 lutego 1909 r. odnotowano 3787 wypożyczeń i jak na początek XX w. udostępnienie to była wcale duże w bibliotece będącej własnością prywatną.

W dniu 15 kwietnia 1932 r. Adam Branicki, który odziedziczył Wilanów po śmierci ojca, ofiarował w darze Państwu Polskiemu do dyspozycji Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bibliotekę Wilanowską, Modlitewnik królowej Bony z przepysznymi miniaturami, w oprawie filigranowej, srebrnej, genueńskiej roboty z XVI wieku, z herbami emaliowanymi na obu okładkach oprawy, kolekcję sztychów, obrazy i porcelanę. Akt notarialny potwierdza około 50 tysięcy tomów i 2204 teki sztychów z około 15 tysiącami rycin. Kilkanaście dni później, 27 kwietnia, na konferencji w Zamku Królewskim, postanowiono o przekazaniu Biblioteki i zbioru sztychów jako depozyt do Biblioteki Narodowej w Warszawie. Według protokołu z dnia 19 września 1932r. depozyt liczył 24 008 pozycji katalogowych w 41 561 tomach, w tym druków 22 494 pozycji katalogowych w 39 069 tomach lub fascykułach, 575 map (plansz 1488), nut drukowanych 289 (tomów 307), rękopiśmiennych 128 (138 tomów), 446 rękopisów (w 449 tomach), 2248 tek grafiki (18 260 tablic). Przekazane zostało również pełne wyposażenie biblioteki: stoły na plany i mapy oraz komplet szaf ze stojącymi na nich rzeźbami.

Wartość darowizny szacowano na 15 milionów złotych polskich, przy czym bibliotekę wyceniono na 10 milionów, a na 3 miliony zbiór sztychów. W dniu 9 czerwca 1932 r. rozpoczęto przewożenie zbiorów Wilanowskich do ówczesnej siedziby Biblioteki Narodowej, mieszczącej się w gmachu Biblioteki Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie. Dnia 19 września sporządzono protokół zdawczo — odbiorczy całości z podpisami „upełnomocnionych”: wilanowskiego kustosza Władysława Dynowskiego i Kazimierza Piekarskiego, sprawującego bezpośrednią opiekę nad Wilanowskim księgozbiorem ze strony BN. Według słów komentarza, zamieszczonego w tygodniku Świat, hojny ten dar, złożony na ręce prezydenta Rzeczypospolitej, wywołał powszechne zadowolenie. Mówiło się o darze magnackim, darze królewskim. Znaczenie przekazania w depozyt Bibliotece Narodowej zgromadzonych przez braci Potockich w drugiej połowie XVIII wieku i na początku wieku XIX oraz wzbogaconych później przez ich spadkobierców zbiorów dla powstającej, organizującej się dopiero narodowej książnicy, dla odradzającego się po wiekowej niewoli życia naukowego i kultury polskiej było rzeczywiście wielkie – pisze Paulina Buchwald-Pelcowa w katalogu wystawy „Dar dla Narodu. Skarby Biblioteki Wilanowskiej”, zorganizowanej w 2003 roku przez Bibliotekę Narodową w Warszawie.

Prywatny księgozbiór Adama Branickiego, liczący około 830 woluminów, głównie druków z wieku XIX i początków XX z zakresu historii i literatury, nie przekazany Państwu Polskiemu w roku 1932, pozostający w Bibliotece Narodowej od Września 1950 r., spadkobiercy ostatniego właściciela Wilanowa ofiarowali Bibliotece Narodowej w dniu 17 grudnia 2002 r., mocą parafowanego przez obie strony aktu darowizny. W tymże 2002 roku spadkobiercy Adama Branickiego: Anna Branicka-Wolska, Ewa Nowina-Witkowska, Maria Irena Rybińska-Górka, Joanna de Virion, Andrzej de Virion oraz Adam Rybiński zostali laureatami IV edycji dyplomów „Przyjacielowi i Mecenasowi Biblioteki Narodowej”.

Wilanowskie zbiory rękopisów, zgromadzonych przez Ignacego i Stanisława Kostkę Potockich (Potociana), w części będących ich osobistą spuścizną rękopiśmienną, Anna Branicka niemal w całości przekazała swej matce Adamowej Potockiej do Krzeszowic. W to miejsce powołała do życia archiwum rodzime, kładąc główny nacisk na pozyskiwanie rękopisów, odnoszących się do Branickich zarówno Korczaków, jak i Gryfitów. Jednych i drugich łączyły koligacje rodzinne, Konstanty Branicki, ojciec Ksawerego Branickiego z Wilanowa, poślubił Jadwigę z Potockich, wywodzącą się od Branickich — Gryfitów z Białegostoku, wchodząc w ten sposób w pokrewieństwo z hetmanem Stefanem Czarnieckim. Zbiory archiwaliów ich właścicielka pomnożyła licznymi zabytkami i otaczała staranną opieką. Braniciana wilanowskie powstały głównie z dwu zakupów: od warszawskiego antykwariusza, Jakuba Gieysztora (ok, 4000 listów Branickich) i od Zygmunta Glogera (fragment archiwum białostockiego po Janie Klemensie Branickim).

Były to dokumenty z czasu od roku 1728 do ostatniego rozbioru Polski. Archiwum składa się z 8000 sztuk, z których dotychczas do 1700 opisano i uporządkowano — czytamy w Kwartalniku Historycznym z 1904 r. — Bibliotekarz p. Kazimierz Przecławski zabrał się do tej pracy z całą znajomością rzeczy, i z katalogów przez niego ułożonych z łatwością można się poinformować o zawartości archiwum. Zbiór ten Anna Branicka uzupełnia kolekcją druków i ulotek dotyczących rewolucji 1905 – 1906 r. W wolnej już Polsce do Wilanowa wpłynęło Archiwum Roskie, będące własnością Adama Branickiego. Wspólnie z żoną Beatą, zgromadził on ponadto niewielki zbiór o charakterze archiwalno – bibliotecznym, na który złożyły się luźne akta i druki. Były wśród nich okolicznościowe broszury i  publikacje staropolskie z drugiej połowy XVIII wieku, w większości polityczne, związane z ówczesnym życiem publicznym, m. in. Sejmem Czteroletnim oraz plik Sobieścianów, składający się z 64 dokumentów, z czasów Jana III z lat 1663 – 1695 i związanych z osobą Sobieskiego. Prócz tego narastało w Wilanowie osobne archiwum gospodarcze, będące wytworem administracji gospodarczej dóbr Potockich i Branickich. Po drugiej wojnie światowej, na skutek reformy rolnej, wilanowskie zbiory rękopiśmienne przejęte zostały przez państwowe Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie. 

Z pokwitowań zachowanych w AGAD wynika, że Braniccy wielokrotnie dokonywali zakupów dzieł sztuki i historycznych pamiątek, ale nie zawsze wymieniane jest ich miejsce przeznaczenia i trudno ocenić, czy wszystkie one trafiły do Wilanowa czy także do innej z rodzinnych rezydencji. W lipcu 1893 r. Mikołaj Potocki sprzedał Annie Branickiej za sumę 1000 rubli archiwalne dokumenty i listy rodzinne, a także portret Konstancji z Daniłowiczów Potockiej oraz toporek starosty Kaniowskiego Mikołaja Bazylego Potockiego, jesienią 1895 r. Ksawery Branicki wydał 200 rubli na portret Czarnieckiego od pani Zaleskiej, a latem 1898 r. wypłacił Marcinkowskiemu 1200 rubli za sprzedanie zbioru autografów, korespondencji i pism starych do Biblioteki w Wilanowie.

W listopadzie 1904 r. Braniccy nabyli od Ignacego Badowskiego za sumę 75 rubli portret Stanisławowej Potockiej dla Galeryi Obrazów Willanowskich. Za pas Słucki z herbem Litwy i marką Leona Madżarskiego Ksawerowa Branicka zapłaciła w lutym 1905 r. sumę 525 rubli. Od Zofii Brodowskiej właściciele Wilanowa kupili pod koniec 1908 r. nieokreślony portret pędzla Antoniego Brodowskiego za sumę 250 rubli, a latem 1911 r. – portret hr. Ossolińskiej tego samego artysty za 150 rubli. Za miniaturę Ewy Frank Anna Branicka zapłaciła w styczniu 1913 r. sumę 80 rubli. Dwa miesiące później, w Salonie Artystycznym Feliksa Richlinga, mieszczącym się przy ul. Marszałkowskiej 131 w Warszawie, nabyła za 810 rubli portret olejny księżnej Doroty z Jabłonowskich Czartoryskiej niewiadomego pędzla (podług supozycji Grassiego, bądź Plerscha). Tego samego roku zakupiony został od Anny Wyleżyńskiej za sumę 100 rubli „Portret kobiety” Aleksandra Kokulara. W marcu 1914 r. warszawski kolekcjoner i właściciel firmy malarsko-dekoracyjnej Antoni Jan Strzałecki sprzedał Adamowi Branickiemu za sumę 300 rubli szablę Stefana Bidzińskiego herbu Janina, wojewody sandomierskiego i jednego z najbliższych współpracowników Jana III Sobieskiego, a Ksaweremu Branickiemu za 600 rubli szablę oprawioną w srebro złocone niellowane z rękojeścią z pałąkiem i paluchem. Tego samego roku, w lipcu, Ksawery i Anna Braniccy nabyli od znanego kolekcjonera i antykwariusza Gustawa Soubise – Bisiera obraz olejny Norblina „Zabawa ogrodowa” za 750 rubli (obraz Norblina, przedstawiający scenę parkową, wymieniany jest w spisach obiektów będących na wyposażeniu mieszkania Branickich w należącej do nich kamienicy przy ul Smolnej) i portret Adama Czartoryskiego pędzla Madeja Topolskiego za 350 rubli. W kwietniu 1916 r. wypłacili 30 rubli za dokumenty tyczące się pomniku Poniatowskiego, sprzedane do Biblioteki Willanowskiej.

Z kolei do parku wilanowskiego przeznaczona była niewielka kopia obrazu z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, malowana z polecenia JW. Pani Hrabiny i zakupiona 25 lipca 1914 r. za sumę 35 rubli w Zakładzie Św. Wojciecha w Warszawie.

Około roku 1910 Braniccy nabyli za sumę 12 000 rubli, jeden z największych w Polsce, liczący około 300 obiektów, zbiór miniatur, należący wcześniej do mecenasa Lucjana Wrotnowskiego. Nie trafił on jednak do Wilanowa, ale do mieszkania Branickich przy ul. Smolnej 40, Kolekcja zawierała wiele cennych zabytków, m. in, miniatury Jean – Baptiste Isabey’a i Stanisława Marszałkiewicza. W czerwcu i lipcu 1912 r. duża część tego zbioru prezentowana była na „Wystawie miniatur oraz tkanin i haftów”, zorganizowanej przez Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości na inaugurację nowej siedziby Towarzystwa, mieszczącej się w kamienicy Baryczków przy Rynku Starego Miasta w Warszawie. Oprócz Ksawerego i Anny Branickich eksponatów na wystawę użyczyli min, wymienieni już Antoni Jan Strzałecki i Gustaw Soubise — Bisier.

W latach dwudziestych XX w. zbiory malarstwa w pałacu wilanowskim wzbogacił i powiększył zespół obrazów z majątku Roś na grodzieńszczyźnie. Ordynacja Roska, znacznie większa od dóbr wilanowskich, licząca 12 folwarków na obszarze 17 000 mórg w lipcu 1910 r. przypadła w spadku dwudziestoletniemu wówczas Adamowi Branickiemu po śmierci poprzedniego jej właściciela, Stefana Potockiego, brata Jadwigi Potockiej, matki Ksawerego Branickiego, mieszkającej w Krakowie.

 W czasie pierwszej wojny światowej z Rosi do Homla ewakuowano w 68 skrzyniach obrazy, starą porcelanę, stare srebra, makaty, pamiątki historyczne po Stefanie Czarnieckim, broń, zegary, biusty, różny pasy i tkaniny chińskie, Perskie i inne ornaty, archiwum historyczne i bibliotekę. W roku 1918 znalazły się one w pałacu Paskiewicza w Homlu, gdzie urządzono „Narodnij Muzej”. W roku następnym dokonano komisyjnego spisu mienia Branickich, znajdującego się w Homlu – było to wtedy 199 obrazów. W niedługim czasie, decyzją sowieckich władz, obrazy i inne obiekty zabytkowe wywiezione zostały do Moskwy. Kilka lat później, na mocy traktatu ryskiego, znaczna część zbiorów z Rosi wróciła do właściciela. W czerwcu 1924 r. sprowadzono do Wilanowa 176 obrazów (23 zaginęły) należących do Adama Branickiego, obecnie zaś w zbiorach muzeum znajduje się ich 130. Tematyka obrazów z kolekcji roskiej jest dość różnorodna, są tu portrety m. in. osób związanych z rodziną właścicieli Rosi, martwe natury, malarstwo religijne i dekoracyjno — mitologiczne. Znalazły się wśród nich: „Portret matki” Rembrandta z ok. 1632 r., portrety Jana III Sobieskiego w wieńcu laurowym i jego córki Teresy Kunegundy, wizerunek Jana Klemensa Branickiego pędzla Sylwestra Mirysa, portret Józefa Czartoryskiego malowany przez Jana Chrzciciela Lampiego, i Stefana Gozdawy Gołębiewskiego, będący dziełem Józefa Pitschmanna, liczne portrety Branickich, Lubomirskich i Sapiehów, wykonane przez nieznanych malarzy polskich z XVII i XVIII w. oraz kopie dzieł portretowych J. Courta, M. Bacciarellego i J. M. Nattiera. Ilustracją, a zarazem dokumentem dotyczącym rodziny Potockich z Rosi, jest obraz przedstawiający Wjazd ambasady Piotra Potockiego starosty Szczerzeckiego i ostatniego posła Rzeczypospolitej w Imperium Osmańskim, do Pery (Beyoglu) w dniu 31 marca 1790 r. Zgodnie z zasadami ówczesnej dyplomacji wjazd taki musiał się odbywać w odpowiednim porządku ustalonym przez obie strony. Widzimy tutaj Piotra Potockiego w otoczeniu świty i jego dwóch synów Feliksa i Jana, którzy uczestniczyli w tej wyprawie. Ceremonialne wjazdy polskich poselstw do różnych stolic europejskich miały niezwykle uroczysty charakter.

Towarzyszący im splendor wywoływać miał podziw cudzoziemców. Zdarzało się, że poselskie orszaki liczyły ponad tysiąc osób. Do tradycji wielkich entrat nawiązał także Piotr Potocki, którego legacja do Porty Ottomańskiej, zorganizowana z wielkim przepychem, przypominała złote czasy Rzeczypospolitej. Oprócz swoich dzieci i przyjaciół zabrał on również guwernera, sekretarzy, kapelanów, tłumaczy, służbę, kilkudziesięciu żołnierzy, a nawet osobistą orkiestrę. Polscy panowie stanęli przed sułtanem odziani w narodowe stroje — żupany i kontusze. Za swoją misję Potocki nie otrzymał żadnego wynagrodzenia, co więcej sam wyasygnował na ten cel 3000 dukatów. Przykładem malarstwa religijnego w zbiorach roskich stanowi z kolei obraz ukazujący św. Hieronima w grocie skalnej, wykonany prawdopodobnie przez malarza niemieckiego w XVI wieku oraz „Adoracja Dzieciątka” — dzieło artysty włoskiego z wieku XVIII. Wysoką klasę malarstwa dekoracyjnego reprezentują dwie martwe natury z metalowymi dzbanami i kwiatami, wykonane przez francuskiego malarza z XVII w., Meiffren’a Contes’a. Po drugiej wojnie światowej z kolekcją roską omyłkowo łączono także siedemnastowieczny obraz „Apollo stojący skrzypce” Augustyna Stoma, w rzeczywistość pochodzący ze zbiorów Izabeli Lubomirskiej i odnotowany w Wilanowie po raz pierwszy w pałacowym inwentarzu z roku 1793. W latach 30 — tych XX w. Adam Branicki nabył do zbiorów wilanowskich kilka innych jeszcze obrazów, w tym widok Wilanowa Wincentego Kasprzyckiego, „Scenę karnawałową”, uchodzącą za dzieło Valentin de Boulogne, i „Apoteozę Jana III” nieznanego artysty włoskiego z XVII w., ukazującą polskiego monarchę, pogromcę Wielkiej Porty, jako współczesnego herosa — Atlasa, który wraz z towarzyszącym mu rycerstwem ratuje matkę – ziemię od upadku. W górnej partii płótna umieszczono w laurowych otokach owalne wizerunki współtwórców wiktorii wiedeńskiej: papieża Innocentego XI i cesarza Leopolda I.

Zarówno przed, jak i po drugiej wojnie światowej padały pod adresem Branickich oskarżenia o podejmowane przez nich rzekomo próby wywiezienia i sprzedaży poza granicami Polski zgromadzonych w Wilanowie obrazów i pamiątek historycznych. W październiku 1919 r, do ministerstwa sztuki i kultury wpłynęło pismo od pracownika Referatu ochrony zabytków przy Naczelnym Dowództwie informujące, że Ksawery Branicki wywozi za granicę z pomocą ambasady angielskiej bezcenne dzieła sztuki i kultury naszej, znajdujące się w jego zbiorach. Dwa tygodnie temu wywiózł w walizie: 28 karabel z XVI i XVII wieku bardzo bogato oprawnych /Batorówki, 1 szabla Sobieskiego, strzelba skałkowa z kolbą bogato inkrustowaną z XVII w./ […] Nie podano żadnych szczegółów tego wydarzenia, ani źródła owych informacji, co stawia pod znakiem zapytania ich wiarygodność.

Z kolei późną wiosną 1920 r., w Kurierze Polskim ukazała się anonimowa notatka, mówiąca o tajemniczej wyprzedaży polskich zbiorów artystycznych, a bezpośrednią przyczyną niepokoju stał się przesłany do redakcji list następującej treści: Będąc w Paryżu i Londynie w ostatnich miesiącach, spotkałem się u sprzedawców obrazów z katalogiem zbiorów pochodzących z Polski. Uważam za swój obowiązek podać katalog do wiadomości ogółu. załączając z trudem zdobyty katalog Antoni Miszewski por. woj. pol. Pismo uzupełniał komentarz, w którym czytamy m. in.: Posiadamy niezbite dowody, że jedna z najznakomitszych galerii polskich ma być wywieziona i sprzedana w Anglii i Francji. u marchands des tableaux i kunstchendlerów Londyńskich znajduje się katalog polskiej galerii, o kupno której pertraktują miliarderzy amerykańscy. Chodzi tu o sumy dosięgające dwudziestu milionów franków […]. Katalog nie podawał ani nazwiska właściciela oferowanych zbiorów, ani nazwy kolekcji z której pochodziły. Autor notatki dopatrzył się jednak rzekomego podobieństwa do wilanowskiej galerii Branickich, chociaż w katalogu, nadesłanym przez por. Miszewskiego wymieniane są obrazy których nigdy w Wilanowie nie było – dzieła Leonarda da Vinci, Giotta, malarzy angielskich, w tym portret ks. Adama Czartoryskiego autorstwa Thomasa Gainsborough i portret ks. Izabeli Czartoryskiej George Roumey’a.

Kurier Polski opublikował kilka jeszcze notatek tego autora i w niedługim czasie sprawa ucichła. Tematu wyprzedaży obrazów z nieznanej bliżej polskiej galerii, mimo sensacyjnego charakteru tych doniesień, nie podjęła żadna z wydawanych wtedy gazet. Po drugiej wojnie światowej autorem anonimowych notatek uczyniono Antoniego Słonimskiego, kilka krótkich wypowiedzi na łamach Kuriera Polskiego, zamieszczony na dalszych stronach tego pisma, określano „energiczną kampanie prasową”, same notatki nazywano „artykułami” i bez żadnych podstaw przyjęto, że właścicielem oferowanej do sprzedaży kolekcji obrazów był Ksawery Branicki. Tymczasem sprawa ta nie miała żadnego związku z Branickimi – obrazy wymieniane w katalogu por. Miszewskiego nie były częścią zbiorów wilanowskich, nie figurują w inwentarzach pałacu wilanowskiego, i to nie Ksawery był właścicielem galerii, do której należały. Także po wojnie, w latach 60-tych ukazała się na rynku niemieckim książka. której autor, Frank Arnau zarzucał Adamowi Branickiemu sprzedaż kolekcji holenderskich fajansów z Delft paryskiemu antykwariuszowi Seligmanowi i zastąpienie ich wykonanymi w Paryżu kopiami. Dowodzić tego miało odkrycie dokonane  podczas dokonanej po wojnie inwentaryzacji że fajansy te, to falsyfikaty. W jednym z artykułów zamieszczonych w Gazecie Wyborczej w roku 1991, Filip Frydrykiewicz podaje, jakoby informacje na ten temat Arnau uzyskał od Benedykta Tyszkiewicza, krewnego rodziny Branickich, pełniącego w pierwszym latach po wojnie funkcję kustosza w Wilanowie. Nie ujawniał on jednak, skąd o rzekomej zamianie wiedzieć miał Tyszkiewicz. Jak pisze Adam Rybiński, kontakty jego dziadków, Adama i Beaty Branickich z Benedyktem Tyszkiewiczem nie były na tyle bliskie, aby powierzać mu tego rodzaju tajemnice. trudno też zrozumieć z jakiego powodu długoletni dyrektor Wilanowskiego muzeum, Wojciech Fijałkowski, w swoich publikacjach powoływać się musiał na pracę niemieckiego autora, skoro ten czerpał ponoć swoją wiedzę od jednego z zatrudnionych w tymże muzeum pracowników. Przy tym sam Arnau źródła owych informacji nie podaje. Uprawniona wydaje się hipoteza że kopie fajansowych wyrobów z ośrodka w Delft, wykonane zostały na zlecenie innego właściciela Wilanowa, Stanisława Kostki Potockiego, który zamawiał także kopie antycznych waz, by większym pietyzmem otoczyć oryginały. Nie można też wykluczyć że w XIX wieku zakupiono do zbiorów wilanowskich falsyfikaty a oryginałów tych fajansów nigdy tam nie było. Swoją wypowiedź o Wilanowie i Branickich Arnau kończy zdaniem które całkowicie podważa jego wiarygodność. Brzmi ono następująco: Nieco później okazało się, że kopiami są również Tycjany, Rembrandty i Płótna Paola Veronese w hrabiowskiej galerii obrazów. Nie wiadomo gdzie obecnie znajdują się oryginały, co sugeruje że Braniccy podrabiali także cenne obrazy. Tymczasem od momentu nabycia, a na pewno już drugiej połowie XIX wieku wiadomo było, że wilanowskie Tycjany i płótna Veronese to kopie. Jako plotkę potraktować należy także także informację, jakoby Adam Branicki sprzedał do Muzeum Boijmans van Beuningen w Rotterdamie wspaniały rysunek van Dycka. Na wysłane w tej sprawie zapytanie nadeszła z Rotterdamu odpowiedź, że tamtejsze muzeum żadnego rysunku o takiej proweniencji nie posiada.

 Po roku 1945 wszystkie te niczym nie poparte oskarżenia powtarzano w licznych publikacjach, a równocześnie umniejszano zasługi Branickich dla Wilanowa i stronniczo przedstawiano ich działania podejmowane pro publico bono, by w ten sposób, zgodnie z obowiązującą wtedy linią polityczną, rodzinę ostatnich właścicieli Pałacu Wilanowskiego zdyskredytować. Nawet bezinteresowne przekazanie w darze Państwu Polskiemu, wartej w owym czasie kilkanaście milionów złotych i będącej prywatną własnością Adama Branickiego, biblioteki wilanowskiej stała się powodem stawianych po wojnie zarzutów o „rozpraszanie zbiorów wilanowskich” i „pozbawianie muzeum istotnego waloru naukowego”. O korzyściach, jakie darowizna ta przynosiła polskiemu społeczeństwu nie wspominano. Jedyny udokumentowany i szeroko opisywany w przedwojennej prasie przypadek sprzedaży zabytkowego obiektu z wilanowskich zbiorów rodziny Branickich dotyczy szesnastowiecznego, perskiego dywanu, który uchodził za pamiątkę po królu Janie III, stanowiąc rzekomą część jego zdobyczy z wyprawy wiedeńskiej. Dywan najpewniej nie był jednak związany z osobą Sobieskiego, a zakupiony został w roku 1845 przez ówczesnego właściciela Wilanowa, Augusta Potockiego.

Kobierzec tkany w okolicy Kaszanu w środkowej Persji tak przedstawiany był w inwentarzu George’a Duchesne’a: Duży i piękny perski dywan, aksamitny z zielonym tłem. Bordiura i środkowy motyw na czerwonym tle. Dekoracja z motywem tygrysów, wilków, zwierząt chimerycznych wśród wici kwiatowych; bordiura z analogiczną dekoracją. Obiekt wyjątkowy ze względu na jego duże wymiary, wiek i piękną dekorację. Tygodnik Światowid opisywał dywan jako niezwykle cienki, czysto – jedwabny na jedwabnej podszewce. Według Tadeusza Mańkowskiego miał on być dziełem nieporównywalnym, zarówno w kompozycji, jak rysunku i zespole barw. Jego wymiary wynosiły 760 x 350 cm. W roku 1921 dywan prezentowany był na wystawie „Tempore belli, najcenniejsze dzieła sztuki z pałaców warszawskich”, zorganizowanej w kamienicy Baryczków przez Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości. Na przełomie lat 20-tych i 30-tych, wobec konieczności zapłacenia ogromnego podatku spadkowego po śmierci ojca, spłacenia sióstr i ratowania dóbr roskich, zniszczonych w trakcie wojny polsko — bolszewickiej, Adam Branicki znalazł się w trudnej sytuacji finansowej. Poszukując funduszy na prace remontowe i konserwatorskie przy pałacu wilanowskim, w sierpniu 1929 r. zdecydował się sprzedać kobierzec paryskiemu milionerowi Calouste Sarkis Gulbekianem, reprezentowanemu przez „obywatela francuskiego” Varahma Isbiriana, za sumę 20 000 funtów szterlingów, co równało się 864 000 ówczesnych złotych. Oferenci gotowi nabyć dywan ze zbiorów wilanowskich pojawiali się także wcześniej. Wkrótce po odziedziczeniu Wilanowa przez Adama Branickiego w roku 1926 zgłosił się J. Słubicki z Paryża, działający pod szyldem Brillants et perles fines, który, powołując się na korespondencję prowadzoną z Ksawerym Branickim, pisał: Wybaczy Hrabia, że zwracam się do niego w następującej sprawie. Mając nabywcę na dywan który Hrabia posiada, mam na myśli dywan, który jest po Królu Janie. […] Zwróciłem się w tej sprawie za pośrednictwem Hrabiego Alfreda Tyszkiewicza do Hrabiny Branickiej w tych dniach w Paryżu przed odjazdem Hrabiny do Wilanowa. Wiem że już kilka osób się zwracała do Hrabiego w sprawie kupna tego dywanu. Mając kupca na ten dywan który gotów byłby zapłacić bardzo wysoką sumę w dolarach albo funtach i zabrać dywan na miejscu biorąc na siebie wyrobienie pozwoleniu wywozu. […] Uprzejmie proszę Hrabiego o łaskawe doniesienie mi czy w zasadzie Państwo by się zgodzili sprzedać ten dywan jeżeli cena którą zaoferujemy będzie podłóg życzenia […] Prosiłem również senatora Hrabiego Leona Łubieńskiego aby w tej sprawie z Hrabim pomówił. Na list przesłana została odpowiedź odmowna. Rok później Jan Młodecki z Warszawy proponował w zamian za wilanowski dywan trzy siedemnastowieczne, francuskie gobeliny i znaczną sumę dopłaty, pisząc: […] zwrócono się do mnie z propozycją nabycia, względnie znalezienia nabywcy na trzy przywiezione z zagranicy przepiękne gobeliny, fotografie których załączam. Gobeliny te są unikatowe o bezcennej wprost dla Polski wartości, jako jedyne istniejące w Europie gobeliny o herbach państwowych Polski i Litwy; przy tym, poza tą niedającą się ocenić, ze względu na prix d’affection dla Polski, wartością, są one wspaniałymi dziełami sztuki, jako w ogóle gobeliny […] Otóż, obecny właściciel gobelinów jest specjalnie amatorem tkanin (zwłaszcza dywanów) wschodnich i chętnie reflektowałby w tym wypadku na zamianę. Wilanów posiada b. piękny dywan perski z w. XVI o motywach zwierzęcych, o którym kiedyś już z Hrabią mówiłem. Dywan ten przewyższa naturalnie wielokrotnie wartość gobelinów, to też gotowi jesteśmy ofiarować zań owe trzy gobeliny, oraz sumę nie mniej pół miljona złotych. W ten sposób własnością Wilanowa stały by się owe trzy wspaniałe dzieła sztuki oraz Pamiątki historyczne – unikały, oraz kapitał w zupełności wystarczający na restaurację i konserwację zabytków i zbiorów.

Nie dalej jak wczoraj właśnie, będąc w Wilanowie, podziwiałem będące na ukończeniu odnawianie fasady, przeprowadzone z pietyzmem i starannością, wymagającą kosztów ogromnych […]. Administrator Zarządu Pałaców, Parków i Sadów Willanowskich, Jakub Mścichowski, odpowiadał, iż […] pamiątki Willnnowskie pod żadnym pozorem nie są do sprzedania, a dla zdobycia funduszów na dalszą restaurację i konserwację, prowadzone – jak słusznie WPan w liście zaznacza – z pietyzmem i starannością, Pan Hrabia gotów jest pozbyć się raczej części ziemi, aniżeli jakiejkolwiek pamiątki. […]. Sprzedaż dywanu w sierpniu 1929 r. odbyła się zgodnie z przepisami polskiego prawa i przy zachowaniu obowiązujących wówczas procedur. Cała kolekcja Wilanowska prawnie chroniona była przez wpis do inwentarza sztuki i kultury województwa warszawskiego od października 1927 r., dlatego na mocy art. 19 rozporządzenia Prezydenta RP z marca 1928 r. o opiece nad zabytkami, Adam Branicki zobowiązany był powiadomić o zamiarze sprzedaży dywanu konserwatora wojewódzkiego. Stosowne deklaracja dotarła do warszawskiego urzędu wojewódzkiego dnia 12 sierpnia 1929 r. i w tym też czasie spisany został akt notarialny sprzedaży dywanu C. S. Gulbekianowi.

Następnego dnia umowę sprzedaży dostarczone do wojewódzkiego konserwatora zabytków. W ciągu trzech dni od tej daty Skarb Państwa skorzystać mógł z prawa pierwokupu. W przesadnej reakcji na doniesienia prasowe, Komenda Wojewódzka Policji Państwowej zdecydowała się ustawić przed bramą główną pałacu wiIanowskiego posterunek, który strzec miał dywanu przed wywozem. Dnia 17 sierpnia 1929 r. Rada Ministrów podjęła uchwałę o podwyższeniu kredytu ustalonego w załączanym do ustawy skarbowej budżecie grupa A administracyjna; część 13 minist. wyznań religijnych i oświecenia publicznego; I wydatki zwyczajne; dział 8; rozdział 5, § 12 Zakup i konserwacja dzieł sztuki i zabytków o sumę 866 800 zł. na wykup ze zbiorów wilanowskich zabytkowego dywanu, a to z uwagi na konieczność wykonania w ustawowym terminie zastrzeżonego państwu prawa pierwokupu tego dywanu i zapobieżenia niebezpieczeństwa wywiezienia go za granicę. Następnego dnia o godz. 10 rano wojewódzki konserwator zabytków, dr Zygmunt Rokowski, udał się do Wilanowa w towarzystwie policyjnej asysty na samochodzie ciężarowym, na którym dywan miał być złożony. O godz. 13.30 w obecności przedstawicieli warszawskiego urzędu wojewódzkiego dywan protokolarnie przejęty został od Zarządzającego Pałacem w Wilanowie i tymczasowo przewieziony do siedziby urzędu wojewódzkiego, po czym trafił do Pałacu Potockich przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie przez miesiąc oglądać można go było po uprzednim zakupieniu biletów w cenie 50 gr. dla dorosłych i 20 gr. dla młodzieży szkolnej. Protokolarne przekazanie kobierca przez wojewodę warszawskiego dyrekcji Państwowych Zbiorów Sztuki na Zamku Królewskim nastąpiło dnia 19 września 1929 r. Ze względu na znaczne rozmiary został on tam rozwieszony przy nowej klatce schodowej, zwanej „Schodami senatorskimi”. Skarb Państwa początkowo należność za dywan zasekwestrował ze względu na zaległości Adama Branickiego w spłacie podatku spadkowego, którego suma sięgać miała w tym czasie dwóch milionów złotych. W jednym z komentarzy, jakie pojawiły się w związku z transakcją na łamach prasy, Aleksander Lossow pisał: […] Pominąwszy dobrą, czy złą wiarę faktu sprzedaży dywanu przez właściciela Wilanowa, władze postąpiły nietaktownie od początku do końca afery, od chwili ustawienia straży policyjnej w Wilanowie do epilogu zarekwirowania czeku płatniczego przez kasę skarbową na rzecz zaległych podatków, których słuszność częstokroć, jak wiemy, bywa sporna i nieraz opiera się o orzeczenie sądowe. Takiego sposobu likwidowania pretensyj dłużnych mógłby się nie powstydzić pierwszy lepszy w gorącej wodzie kąpany wierzyciel, nie licząc się z odpowiedzialnością za samowolę […]. Pod koniec września 1929 r., kiedy emocje, towarzyszące transakcji opadły, do gazet dotarł komunikat Zarządu Dóbr Interesów Adama hr. Branickiego, o następującej treści: Sprawa dywanu perskiego ze zbiorów Adama hr. Branickiego z Wilanowa, którą tak podekscytowano społeczeństwo, straciła już na swej ostrości. Uznając obywatelską czujność prasy, z drugiej zaś strony nie poczuwając się do jakiejkolwiek bądź przewiny, Zarząd Dóbr Interesów Adama hr. Branickiego nie zabierał dotąd głosu w tej sprawie, aby uniknąć podnieconej polemiki. -Obecnie nadeszła pora udzielenia pewnych wyjaśnień, które całą tę sprawę ukażą we właściwym oświetleniu, Willanów, jako droga sercu każdego Polaka, pamiątka narodowa, nakłada na obecnych właścicieli miły obowiązek ale i ciężar poważny, utrzymania tego zabytku w stanie odpowiednim. Willanów już od wielu lat paląco wymaga gruntownego, artystyczno – konserwatorskiego remontu, który nie może być porównywany lub ograniczony do zwykłego odnowienia pałacu. Sporządzony przy udziale powag konserwatorskich kosztorys, opiewa na półtora miliona złotych, Zarząd Dóbr zaś w najbardziej przyjaznych okolicznościach może przeznaczyć na ten cel od czterdziestu do pięćdziesięciu tysięcy złotych rocznie, co znaczy że remont musiałby trwać co najmniej trzydzieści lat, innemi zaś słowy trwałby stale. Stan taki, jeśli nie uniemożliwiałby to w każdym razie utrudniłby zwiedzanie tej wspaniałej pamiątki historycznej, leżącej tuż przy stolicy państwa i z nią historycznie – bezpośrednio związanej.

Konieczność rozwiązaniu finansowego tak poważnego zagadnieniu, zależnego wyłącznie od pozyskania środków pieniężnych, skłoniła Zarząd Dóbr do przyjęcia oferty reflektanta na nabycie nie „pamiątki historycznej” jak wykażę poniżej lecz cennego dzieła sztuki, znajdującego się w zbiorach i nabytego do tych zbiorów przez jedną z poprzednich właścicielek tej rezydencji. Takimi intencjami powodował się zarząd Dóbr, starając się już oddawna nie tylko o zdobycie środków, lecz pozyskanie kompetentnych osób do grona specjalnego komitetu, który byłby powołany do czuwaniu nad remontem. Obecnie, gdy Rząd Polski uznał za wskazane nabycie tego dzieła sztuki, Zarząd Dóbr nietylko całą sumę przeznacza na ten cel, stanowiący troskę zachowania w godnym stanie pamiątki narodowej, lecz zobowiązuje się, niezależnie od sumy uzyskanej ze sprzedaży, przeznaczać na prace remontowe corocznie do pięćdziesięciu tysięcy złotych. Tego rodzaju publiczne zobowiązanie daje dostateczną rękojmię wywiązania się przez Zarząd Dóbr ze swych przyrzeczeń. Autorytatywnym dowodem, że dywan omawiany nie zalicza się do pamiątek historycznych, mimo swej olbrzymiej cenności jako dzieło sztuki, jest katalog zbiorów wilanowskich, sporządzony w 1895 roku przez p. George’a Duchesne. Przy każdym przedmiocie wyraźnie jest tam zaznaczona przynależność historyczna, a więc: garnitur toaletowy i komoda po królowej (str. 61 i 62), kasetka po królowej (str. 165), kantyna podróżna Jana III (str. 189), taca srebrna, ofiarowana przez m, Kraków Janowi III po powrocie z pod Wiednia (str. 193). Otóż przy pozycji dywanu, opisanego po zatem nader szczegółowo, żadnej adnotacji co do pochodzenia lub należności do króla bądź królowej nie znajdujemy. Pozostaje jeszcze do omówienia przebieg transakcji sprzedaży dywanu oraz sprostowanie co do sekwestru podatkowego. Mimo, że Zarząd Dóbr uważał dywanu za pamiątkę historyczną, tem niemniej dn. 9.VIII r. b. listem poleconym powiadomił władze konserwatorskie o zamierzonej sprzedaży. spisując akt sprzedaży dn. 12.VIII, przewidział w nim prawo pierwokupu dla Rządu, nie biorąc na siebie żadnych zobowiązań w stosunku do nabywcy odnośnie wywozu dywanu, wreszcie dn. 13.VIII przesłał województwu akt kupna sprzedaży. Umowa przewidywała pozatem, że w razie nieotrzymania przez nabywcę prawa wymogu dywanu, otrzyma on jedynie zwrot wpłaconej sumy o kwocie dwudziestu tysięcy funtów wraz z dziesięcioma procentami w stosunku rocznym za czas od wpłaty do zwrotu. Żadne odszkodowanie z racji pierwokupu przez Rząd nie było w umowie przewidziane lub w inny sposób zapewnione. Co zaś dotyczy sekwestru podatkowego, nałożonego przez Urząd Skarbowy z dn. 17.8, z tytułu podatków: spadkowego i gruntowego, zaznaczyć należy, co następuje: Kwestja podatku majątkowego jest nieaktualna, gdyż nie jest on obecnie wogóle pobierany. Podatek spadkowy jest pobierany na raty, te zaś są uiszczane we właściwym terminie i w chwili, sprzedaży rata płatna dn. 14 – go września r. b. nie mogła być przedwcześnie zabezpieczona przez sekwestr już w dn. 17.8 b. r. Kwestia dwudziestu pięciu tysięcy złotych z tytułu podatku gruntowego, przekazana zastała do zapłaty Dyrekcji Państwowego Monopolu Spirytusowego, od którego przypadają Zarządowi Dóbr należności z gorzelni. Garść tych ścisłych faktów jest jedynym oświetleniem pobudek faktycznej strony sprzedaży dywanu ze zbiorów Adama hr. Branickiego w Willanowie.

Na marginesie sprawy dywanu Gazeta Warszawska w jednym z numerów zamieściła na pierwszej stronie informację, sprostowaną później przez Bolesława Kraczkiewicza, generalnego plenipotenta Adama Branickiego, jakoby pewien wiedeński handlarz oferował do sprzedaży puchar Sobieskiego, który figurować miał w pałacowych inwentarzach wilanowskich, a którego w rzeczywistości nigdy w Wilanowie nie było. Długoletni kustosz i bibliotekarz wilanowski, Kazimierz Przecławski, wszystkie te wydarzenia komentował w liście do nieznanego adresata, datowanym na dzień 26 września 1929 r., w którym czytamy: […] Dywan ten zakupiony został przez hr. Augusta Potockiego w roku 1845. Departament sztuki wiedział o tym, że nie jest to dywan Jana III a jednak pozwolono aby tak zwana prasa czerwona mianowała go dywanem historycznym, zdobycznym. W starych katalogach zbiorów Willanowskich pod nr. 2911 znajdujemy opis tego dywanu, jako przepiękna sztuka dzięki swym rozmiarom, starożytności i piękności dekoracji. Poza tym nic więcej. Pod nr. 2912 jest opis namiotu Kara – Mustafy i tu wyraźny dopisek zdobyty przez Jana III pod Wiedniem. Wytworzenie legendy jakoby dywan ten pochodził od Jana III-było zwyczajną złośliwość prasy wiecznie spragnionej sensacji, a tout prix, i niczym więcej. Znalazł się później jakiś Pan, który ogłosił, iż z Willanowa zginął puchar Sobieskiego — który tam nigdy nie był. Jutro znajdzie się ktoś, który twierdzić będzie, iż zginęła korona Sobieskiego a może jeszcze i Szczerbiec i wielu, wielu innych przedmiotów. Jest to niczym nieusprawiedliwiona nagonka na Willanów i jego obecnego właściciela, który w miarę możności robi co może aby ten szacowny zabytek konserwować ! Patrzę się na to od 33 lat, więc jestem dobrym świadkiem. Nie trzeba zapomnieć, iż w 1914 i 1915 r. Willanów przechodził przez nieszczęście wojny. W r. 1915 w ciągu 4 tygodni spakowałem sam 490 pak i wszystkie przedmioty umiejętnie schowane w Warszawie wróciły do pałacu w r. 1919 i wszystko wróciła w całości i zajęło swoje dawne miejsca. O tym gazety nie pisały i nie piszą co prawda ani Hrabia Branicki ani jego urzędnicy nie szukali rozgłosu a tylko czynili swoją społeczną powinność. Dzisiaj gdy właściciel (nota – bene w ramach absolutnej legalności, boć wszystko się robiło jawnie i za wiedzą władz konserwatorskich) chciał kosztem sprzedaży dywanu co prawda zabytkowego ale nie historycznego szybciej remontować Pałac boć zdaje się (i to każdy rozumny człowiek tak tę rzecz traktować musi) że większą korzyścią dla kultury Polskiej jest zrestaurowanie Pałacu niż bezużyteczne trzymanie dywanu nie mającego nic wspólnego z historią – zrobiono z tego wielką i niegodną chryję i skończyło się tem, iż Willanów nie ma dywanu i pieniędzy za niego boć dotąd rząd zań nie zapłacił.

Ostatecznie Braniccy należność za dywan otrzymali, ale pojawił się nowy problem, związany z wystawionym przez Okręgową Izbę Skarbową nakazem zapłaty dodatkowego podatku spadkowego w kwocie 104 016 zł od sumy, za którą dywan został sprzedany. W styczniu 1930 r. Zarząd Dóbr Interesów Adama hr. Branickiego wystąpił z prośbą o anulowanie podatku, uzasadniając to przeznaczeniem całości kwoty wypłaconej za dywan na prace przy pałacu wilanowskim. Sprawa ostatecznie trafiła do Ministerstwa Skarbu, które odroczyło płatność podatku do dnia 1 stycznia 1935 r., po którym to terminie miano przedstawić zaświadczenie, że cała suma 866 800 zł i zadeklarowane przez Adama Branickiego coroczne dopłaty w łącznej kwocie 200 000 zł przeznaczone zostały na prace konserwatorskie w Wilanowie, w przeciwnym bowiem wypadku cała odroczona suma podatku spadkowego 104 016 zł. wraz z ustawowymi odsetkami za odroczenie stanie się natychmiast płatna i zostanie ściągnięta w drodze przymusowej. Nad właściwym wydatkowaniem wymienionych sum czuwać miał Komitet Doradczy, powołany przez Adama Branickiego w styczniu 1930 r. Na podstawie zachowanych bilansów dóbr wilanowskich przypuszczać można, że nakłady na cele konserwacji pałacu i zbiorów artystycznych były niższe od zadeklarowanych, ale ponoszone je aż do wybuchu drugiej wojny światowej. Jeśli chodzi o sam dywan, to w pierwszych dniach września 1939 r. został on ewakuowany wraz z innymi dziełami sztuki, zgromadzonymi na Zamku Królewskim, do rezydencji Janusza Radziwiłła w Ołyce, gdzie w tym czasie przebywał prezydent Ignacy Mościcki. Wg słów Adama Rybińskiego dywan trafić miał później za prezydentem do Szwajcarii. Jego wojenne losy nie są znane i obecnie uważany jest za zaginiony. W publikacji wydanej w roku 1933 z okazji 250. rocznicy odsieczy wiedeńskiej Alicja Bełcikowska pisała: Dzisiaj pałac willanowski stanowi własność prywatną jednego ze znakomitych i możnych rodów polskich, hr. Branickich. Nic też dziwnego, że Willanów, znajdując się w tak odpowiedzialnej opiece, nie utracił nic ze swojego pierwotnego wyglądu i nie zubożał, stanowiąc niejako muzeum zabytków z epoki Jana III. Przez niemal pół wieku Braniccy, podobnie jak czynili to ich poprzednicy w Wilanowie starali się powiększać artystyczne zbiory pałacu wilanowskiego, włączając do nich bogate zespoły francuskich sreber empirowych, wyroby z porcelany i fajansu, obrazy i pamiątki historyczne – w sumie kilkaset wysokiej klasy obiektów zabytkowych, z których większość do dziś zdobi wnętrza wilanowskiego muzeum. Zbiory otoczone były opieką konserwatorską. Za czasów Ksawerego Branickiego konserwację obrazów prowadzili m. in. Franciszek Ejsmond i Antoni Łukaszewicz, a za Adama Branickiego – prof. Jan Rutkowski. Księgozbiór pozostawał w pieczy Kazimierza Przecławskiego. W tamtych latach powstało w Wilanowie rodzinne archiwum Branickich i rozrastały się zbiory biblioteczne, ofiarowane w roku 1932 Rzeczypospolitej i przekazane w depozyt organizującej się Bibliotece Narodowej w Warszawie. Niestety, komunistyczne kłamstwa, ukazujące w złym świetle ostatnich właścicieli Wilanowa, mimo że wielokrotnie prostowane były na łamach prasy przez spadkobierców Adama Branickiego rozpowszechniane są z udziałem muzealniczych środowisk do dziś.

część 2 wkrótce

Artykuł opublikowany w 77 numerze Wiadomości Ziemiańskich (wiosna 2019 r.). Zamieszczony za zgodą autora.