Categories
historia

Wilanowski epizod przewrotu majowego 1926 r.

część 1

W historii Wilanowa przed drugą wojną światową ważne miejsce zajmuje końcowy epizod przewrotu majowego, kiedy to pałac wilanowski stał się doraźną siedzibą prezydenta i polskiego rządu.

W historii Wilanowa przed drugą wojną światową ważne miejsce zajmuje końcowy epizod przewrotu majowego, kiedy to pałac wilanowski stał się doraźną siedzibą prezydenta i polskiego rządu.

O przyczynach zbrojnego wystąpienia Józefa Piłsudskiego i wiernych mu oddziałów przeciwko konstytucyjnym władzom Rzeczypospolitej w maju 1926 roku, którego konsekwencją był upadek gabinetu Wincentego Witosa i złożenie urzędu przez prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, pisano wielokrotnie, zarówno w tematycznych publikacjach przedstawiających wypadki majowe, jak i w szerszych opracowaniach poświęconych historii dwudziestolecia międzywojennego. Przyczyna zewnętrzna tych wydarzeń wiązała się ze sprawami bezpieczeństwa Polski na tle nowego układu stosunków w Europie. W polityce międzynarodowej następuje w latach 20., niebezpieczne dla Polski, zbliżenie między dwoma naszymi sąsiadami — Niemcami, określającymi odrodzoną Polskę mianem „państwa sezonowego” i bolszewicką Rosją, która nie uznawała postanowień traktatu wersalskiego. Podczas obrad europejskiej konferencji ekonomicznej w Genui w kwietniu 1922 r., Niemcy i ZSRS nawiązały formalną współpracę, podpisując osobny układ w nieodległym Rapallo, Rosja zrezygnowała z odszkodowań za straty poniesione w latach pierwszej wojny światowej, a Niemcy z rekompensat za majątek niemiecki znacjonalizowany przez komunistów. Oba kraje zgodziły się przywrócić stosunki handlowe i pełne stosunki dyplomatyczne. Zawarte zostało tajne porozumienie dotyczące współpracy wojskowej. Niemcy zobowiązały się do zaopatrzenia Armii Czerwonej w broń i amunicję oraz pomocy w rozbudowie sowieckiego przemysłu zbrojeniowego, Sowieci zaś udostępnili Niemcom swoje poligony i lotniska. Sytuacja międzynarodowa pogorszyła się w maju 1924 r., kiedy we Francji doszli do władzy przeciwnicy twardej polityki wobec Niemiec, Półtora roku później w szwajcarskim Locarno zawarto kilka układów, na mocy których Niemcy uznały nienaruszalność granicy z Francją i Belgią, dopuszczały natomiast możliwość pokojowej rewizji na swoją korzyść granicy na wschodzie.

Tymczasem w Polsce narastały antagonizmy między ugrupowaniami należącymi do przeciwnych obozów politycznych. W politycznym sporze interesy partyjne często brały górę nad ogólnospołecznymi. Prawicę na naszej scenie politycznej zdominowała Narodowa Demokracja (Związek Ludowo — Narodowy) z Romanem Dmowskim na czele, ale pewne wpływy mieli też konserwatyści. Centrum tworzyło PSL „Piast”, którym kierował Wincenty Witos oraz kilka ugrupowań chrześcijańsko — demokratycznych, m. in. Narodowa Partia Robotnicza i Polskie Stronnictwo Chrześcijańskiej Demokracji, Lewicę reprezentowały PPS i PSL „Wyzwolenie”. Nielegalnie działała Komunistyczna Partia Polski — jedyne ugrupowanie występujące przeciwko odbudowie państwa polskiego, jego suwerenności i integralności terytorialnej. Na różnice ideowe i programowe między poszczególnymi partiami nakładały się spory z czasów funkcjonowania w ramach odrębnych zaborów. W skłóconym sejmie szerzyła się korupcja, co tak opisywał Richard M. Watt: Najłatwiejszym sposobem wzbogacenia się publicznym kaszlem były koncesje importowe. Niemal od pierwszych dni po odzyskaniu niepodległości rząd usiłował kontrolować całą gospodarkę. Import i eksport towarów wymagał odpowiednich koncesji, a ich liczba była oczywiście ograniczona Dzięki temu właściciel koncesji, zwłaszcza na import towarów, miał praktycznie zagwarantowane znaczne zyski.

Partia polityczna, która kontrolowała ministerstwo wydające koncesje, mogła wynagradzać swych zwolenników w bardzo konkretny sposób. W każdym polskim gabinecie wszystkie większe partie domagały się kontroli nad takimi ministerstwami, te zaś szybka zmieniały się w bastiony klientelizmu i protekcji. Ministrowie często uważali się nie za członków narodowego rządu, lecz za obrońców partyjnych przywilejów. […] Podobne okazje do zarobku dawały dzierżawy państwowej ziemi lub lasów, dostawy dla wojska, koncesje na sprzedaż tytoniu i alkoholu. Korupcja w sprawach związanych z kontraktami rządowymi :’ koncesjami była tak nagminny, że żadna partia nie mogła domagać się uporządkowaniu sytuacji w ministerstwie kontrolowanym przez inną partię, ponieważ naraziłoby to ją na Odwet. Brak społecznego zaufania do systemu politycznego był też wynikiem częstych i niejasnych zmian rządu. W ciągu trzech i pół roku od odzyskania niepodległości rządziło Polską siedem różnych gabinetów. Poczucie chaosu narastało wraz z postępującym rozdrobnieniem polskiej sceny politycznej. Nowe, na ogół niewielkie, efemeryczne partie miały znaczenie marginalne, ale powodowały osłabienie większych ugrupowań, W 1926 r. istniały w Polsce dziewięćdziesiąt dwie zarejestrowane partie polityczne, a trzydzieści miało reprezentację parlamentarną.

Dnia 17 marca 1921 r. sejm jednogłośnie uchwalił konstytucję, zwaną później marcową] która obowiązywać zaczęła po wyborach do sejmu i senatu w listopadzie 1922 r. Wprowadzała ona priorytet władzy ustawodawczej, reprezentowanej przez sejm i senat nad władzą wykonawczą, spoczywającą w rękach rządu i prezydenta. Przewaga sejmu nad rządem prowadziła do uzależnienia kolejnych gabinetów od chwiejnych i przypadkowych często koalicji, co określano mianem „sejmowładztwa”, Układ sił politycznych w sejmie powodował konieczność nieustannych konsultacji między rządem i stronnictwami sejmowymi, czego wyrazem były powtarzające się konferencje członków rządu z marszałkiem sejmu Maciejem Ratajem. Na zapisach konstytucji, ograniczających uprawnienia prezydenta do funkcji czysto reprezentacyjnych, zaważyła polityczna walka między Narodową Demokracją a Piłsudskim i związanymi z nim siłami politycznymi. Endecy obawiając się kandydowania na to stanowisko Piłsudskiego, dążyli do obdarzenie prezydenta jak najmniejszymi pełnomocnictwami. Sam Piłsudski, jako dawny działacz PPS, liczyć mógł na wsparcie lewicy i środowisk robotniczych, nie chciał jednak wiązać się z żadną organizacją polityczną. Skupione wokół niego środowisko tworzyli ludzie wywodzący się głównie z [ brygady Legionów i Polskiej Organizacji Wojskowej, dla których Komendant pozostawał niekwestionowanym autorytetem. Piłsudczycy nie mieli co prawda własnego ugrupowania, ale niektórzy z nich działali w szeregach PPS i PSL „Wyzwolenie”. Piłsudski, jako Naczelnik Państwa, a później szef Sztabu Generalnego i przewodniczący Ścisłej Rady Wojennej, wpływać też mógł na obsadę wielu wysokich stanowisk, zwłaszcza w polskim wojsku. W swoich pamiętnikach generał Romer pisał: Specjalnie w wojsku rozpanoszyła się tendencja do obsadzania najważniejszych stanowisk „legionistami”. Widać w tym dążność Naczelnego Wodza do stawiania na najważniejszych posterunkach wojskowych ludzi względem siebie zupełnie pewnych i zupełnie oddanych…Stają na tych stanowiskach ludzie młodzi, bardzo ambitni, wielu energicznych i zdolnych, ale i wielu, których ambicje są większe niż ich zdolności i wiedza, a zwłaszcza rutyna. Stąd aparat wojskowy…wielostronnie szwankuje, a co najgorsza dewastuje się i marnuje znaczny procent oficerów pochodzących z armii zaborczych o wielkiej wiedzy i rutynie, a wojskowej tradycji i wypróbowanym charakterze….

Na takie względy, jakimi cieszyli się legioniści nie mogli liczyć oficerowie wywodzący się z „austriackiej szkoły wojskowej”, związani z polską prawicą i posiadający na ogół świetne przygotowanie fachowe, zarówno teoretyczne, jak i praktyczne. Usuwani w Cień lub przenoszeni daleko poza Warszawę, a nawet na emeryturę byli tacy generałowie, jak Tadeusz Rozwadowski, Stanisław Haller, Stanisław Szeptycki czy Juliusz Malczewski. Oprócz różnic politycznych pewną rolę odgrywały spory ambicjonalne o zasługi w obmyśleniu planu zwycięstwa nad bolszewikami w roku 1920. W pełni oddani Piłsudskiemu byli z kolei m, in. generałowie Gustaw Orlicz-Dreszer i Lucjan Żeligowski oraz pułkownicy Walery Sławek, Aleksander Prystor, Bogusław Miedziński i Józef Beck.

Nie mającą precedensu w polskiej historii, tragiczną kulminację narastającego konfliktu między obozami prawicy i lewicy stanowił zamach na prezydenta Gabriela Narutowicza 16 grudnia 1922 r., zaledwie pięć dni po jego zaprzysiężeniu, Prezydent wybrany głosami lewicy, mniejszości narodowych i PSL „Piast”, darzony głęboką niechęcią przez ugrupowania prawicowe, które rozpętały przeciw niemu agresywną kampanię, zastrzelony został w warszawskiej Zachęcie przez malarza i zwolennika narodowej demokracji — Eligiusza Niewiadomskiego. W trakcie procesu zamachowiec zeznał, że wolałby zabić samego Naczelnika. Piłsudski głęboko przeżył śmierć człowieka, z którym łączyły go przyjacielskie stosunki, a wrogość między nim obozem prawicy, w wyniku tych wydarzeń, jeszcze się zwiększyła. Kilka dni później ta sama koalicja, która przesądziła o wyborze na stanowisko prezydenta Gabriela Narutowicza wybrała na jego następcę Stanisława Wojciechowskiego, umiarkowanego polityka z PSL „Piast”, Sformowany został nowy rząd, na czele którego stanął generał Władysław Sikorski, walczący niegdyś w Legionach, ale później sprzeciwiający się koncepcjom politycznym i wojskowym Komendanta. Zajmowane przez niego wcześniej stanowisko szefa Sztabu Generalnego otrzymał Piłsudski. Endecja nie dysponując większością parlamentarną, doprowadziła niebawem do zawarcia porozumienia, zwanego Faktem Lanckorońskim, w którym obok Związku Ludowo – Narodowego udział wzięły: PSL „Piast” i Chrześcijańska Demokracja. W wyniku porozumienia w maju 1923 r. utworzony został prawicowe centrowy rząd 2 Wincentym Witosem na czele, zwany rządem „Chjeno — Piasta”. Tworząca ten gabinet Stronnictwa dążyły do osłabienia pozycji Piłsudskiego i uzależnienia go od generała sprawującego urząd ministra. Na to Piłsudski zgodzić się nie mógł. Jeszcze jako Naczelnik Państwa, który to urząd sprawował do grudnia 1922 r., stawiał sobie za cel wyeliminowanie wpływu bieżącej polityki na sprawy wojska. Temu służyć miał wydany przez niego dekret z dnia 7 stycznia 1921 r„ tworzący podstawy prawne do przejścia sił zbrojnych na stopę pokojową i organizacji naczelnych władz wojskowych w Polsce. Na jego mocy powołano dwustopniową Radę Wojenną — pełną i ścisłą.4 Pierwsza z nich miała charakter doradczy, a w jej skład wchodzili prezydent, minister i wiceminister spraw wojskowych oraz większość wyższych oficerów, Władzę operacyjną miała Ścisła Rada Wojenna, na czele której stał generał przewidziany na Naczelnego Wodza w czasie wojny, a funkcję tę nieprzerwanie pełnił Józef Piłsudski. W zakresie przygotowań do wojny Ścisłej Radzie Wojennej podlegał szef Sztabu Generalnego i minister spraw wojskowych, Decydowała ona też o wszystkich awansach na stopień od pułkownika wzwyż. Rząd Witosa z kolei zmierzał do podporządkowania wszystkich stanowisk wojskowych ministrowi, by w ten sposób osłabić wpływy polityczne Piłsudskiego. Pomijając spory kompetencyjne, Piłsudski uważał przedstawicieli prawicy za moralnych sprawców mordu na prezydencie Narutowiczu i w krótkim czasie ustąpił ze stanowiska szefa Sztabu Generalnego i funkcji przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej.

Nowym szefem sztabu mianowany został generał Stanisław Haller, zaś tekę ministra spraw wojskowych powierzono generałowi broni Stanisławowi Szeptyckiemu. Obaj służyli wcześniej w armii austriackiej. Na stanowisku ministra gen. Szeptycki zastąpił gen, Sosnkowskiego, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego, co oznaczało poważne ograniczenie jego wpływu nie tylko na sprawy wojskowe, ale przede wszystkim personalne, W życiu Marszałka rozpoczął się nowy okres, Wyznaczony datami 3 lipca 1923 r. — 12 maja 1926 r, zwany sulejowskim, kiedy to demonstracyjnie opuścił on służbowe mieszkanie w Warszawie i zamieszkał w Sulejówku, w willi, którą otrzymał w darze od żołnierzy. Żył z rodziną w bardzo skromnych warunkach materialnych. Utrzymywał się z wykładów, a pensję marszałkowską przekazywał na potrzeby Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Ta rzadko spotyka na wśród osób publicznych pogarda dla pieniądza i bezinteresowność budziły powszechny szacunek społeczny.

Gospodarka polska w początkach lat dwudziestych pozostawała w stanie kryzysu, którego główną przyczynę stanowiły zniszczenia powstałe w latach pierwszej wojny światowej, zwiększone wydatki na wojska w czasie wojny o granice Rzeczypospolitej oraz konieczność unifikacji gospodarczej i prawne A politycznej terenów należących wcześniej do trzech różnych państw W latach 1919 — 1923 wszystkie polskie budżety narodowe były niezrównoważone, a państwo zmierzało do finansowej zapaści. Różnice między wydatkami a niższymi wpływami, spowodowane m. in. niską ściągalnością podatków, wyrównywano drukując nowe pieniądze, czego skutkiem była inflacja, W drugiej połowie 1923 r., w okresie rządów „Chjeno — Piasta”, następuje gwałtowne załamanie systemu finansowego państwa: cena jednego dolara przekroczyła wówczas sześć milionów marek polskich. Wzrost cen towarów i usług drastycznie obniżył poziom życia społeczeństwa, co wywołało liczne protesty — strajki i manifestacje. Szczególnie dramatyczny przebieg miały wypadki w Krakowie, gdzie demonstranci rozbroili część wysłanych przeciw nim żołnierzy. Doszło do walk, w których zginęło ponad trzydzieści osób. W grudniu 1923 r. rząd Witosa upadł. Tekę premiera powierzono profesorowi ekonomii, Władysławowi Grabskiemu. Po otrzymaniu od sejmu wyjątkowych pełnomocnictw, przystąpił on do realizacji planu stabilizacyjnego. W krótkim czasie udało się usprawnić ściąganie podatków i długów wobec państwa, zlikwidować hiperinflację i zrównoważyć budżet. Realizując swój plan, Grabski doprowadził do utworzenia Banku Polskiego i wprowadzenia nowej waluty — złotego polskiego, którego kurs ustalono na poziomie 5 złotych 18 groszy za dolara. Marki polskie można było wymienić po kursie 1,8 miliona marek za złotego. Polityka Grabskiego przyczyniła się do poprawy sytuacji gospodarczej w kraju, ale niebawem, po okresie sukcesów, problemy wróciły. Wpływ na to miało wiele czynników: nieurodzaj rolny w roku 1924, niższe od zaplanowanych dochody z podatków, spadek na rynkach światowych cen drewna i cukru, których Polska była ważnym eksporterem i wreszcie gwałtowne załamanie eksportu węgla, w związku z rozpoczętą przez Niemcy w roku 1925 wojną celną, zmierzającą do wywołania kryzysu ekonomicznego w Polsce. Mimo reformy walutowej nastąpił gwałtowny spadek wartości złotego i wzrastać zaczęło bezrobocie. Kiedy w listopadzie 1925 r. Bank Polski nie zgodził się na sprzedaż kurczących się rezerw złota i dewiz dla podtrzymania kursu złotówki, Grabski podał się do dymisji. W swoich wspomnieniach Wincenty Witos pisał: Społeczeństwa wrzało gniewem przeciwko Sejmowi i politykom… coraz więcej zaczęła się ustalać przekonanie, że jedynym człowiekiem, który mógłby i powinien objąć władzę jest Piłsudski…. Następcą Władysława Grabskiego został hrabia Aleksander Skrzyński, który zgodził się sformować gabinet, stanowiący szeroką koalicję stronnictw od ZL — N po PPS.

Swoją działalność rząd ograniczył do planu jak najdalej posuniętych oszczędności i ratowania budżetu państwa przed deficytem. Oznaczało to podwyżki podatków, redukcje w przedsiębiorstwach państwowych, obniżenie emerytur i uposażenia inwalidów wojennych, zmniejszenie zasiłków dla bezrobotnych, wzrost cen towarów objętych rządowym monopolem: tytoniu, spirytusu, elektryczności, gazu oraz nafty, która ówcześnie dostarczała oświetlenia w co najmniej 70 % domów mieszkalnych w Polsce. Plan ten był nie do zaakceptowania dla socjalistów i podjęli oni decyzję o wystąpieniu z koalicji. Trudną sytuację gospodarczą pogorszyło jeszcze załamanie kursu złotego na przełomie marca i kwietnia 1926 r., kiedy to jego wartość spadła do dziesięciu złotych za dolara. W całym kraju doszło w tym czasie do rozruchów, a rząd zmuszony był wyprowadzić wojsko na ulice. Po upadku rządu Skrzyńskiego w maju 1926 r., podjęto dziewięć nieudanych prób utworzenia kolejnego gabinetu. 10 maja na stanowisko premiera desygnowany został Wincenty Witos, co dla ugrupowań lewicowych i ich zwolenników oznaczało powrót rządów znienawidzonej przez nich „Chjeny”. Lewica ogłosiła, że utworzony rząd. będzie rządem wyzysku mas pracujących, klęsk w polityce zagranicznej, dalszego załamania siły obronnej państw…. Uchwała zapowiadała zwarty front zblokowanej lewicy w obronie przed zamachami prawicy. Gabinet Witosa miał w swym składzie ludzi, których Piłsudski uważał za osobistych wrogów. Ministrem spraw wojskowych został generał Malczewski, reprezentujący tak zwane koła „austriackie”, co Piłsudski uznał za osobiste wyzwanie, tym bardziej, że zastąpił on na tym stanowisku długoletniego bliskiego przyjaciela Marszałka, generała Lucjana Żeligowskiego.

Piłsudski pozostawał w tym czasie osobą prywatną, ale nie wycofał się zupełnie z życia publicznego, Udzielał wywiadów, wygłaszał odczyty, przemawiał na zjazdach legionowych, tłumnie i uroczyście obchodził swoje imieniny i rocznice powrotu z Magdeburga. Widział niekończące się spory między zwaśnionymi stronnictwami politycznymi, szerzący się klientelizm i korupcję, chaos gospodarczy i nawracające protesty społeczne. Niepokoiło go zbliżenie między Rosją a Niemcami, które przekształcić się mogło w niebezpieczny dla Polski sojusz militarny, przy równoczesnym osłabieniu naszych zdolności obronnych przez ograniczenie wydatków na armię i uzależnienie spraw wojska od politycznych fluktuacji. Mówił o polskiej armii, że jest najgorzej uzbrojona i licho ubrana. W swoich publicznych wystąpieniach coraz częściej używał słów nieparlamentarnych: Konstytucję marcową nazywał „prostytutą”, mówił o „zgniliźnie moralnej” i potrzebie „sanacji” A moralnej odnowy państwa. Pozostając, jak wówczas mówiono, „na wygnaniu w Sulejówku”, nie rezygnował z planów ponownego objęcia najwyższych stanowisk wojskowych. Nadal miał ogromne wpływy w armii, a dla lewicy i środowisk robotniczych był symbolem wielu nadziei i oporu wobec ideologii, nazywanej „endecką”. W okresie pięciomiesięcznych rządów Skrzyńskiego, stopniowo coraz liczniej pojawiały się pogłoski o istniejącej w wojsku konspiracji, o spiskowcach ze Związku Legionistów i w szeregach Związku Strzeleckiego, którzy przygotowywać mieli powrót Piłsudskiego do władzy.

15 listopada 1925 r., kilka dni po dymisji rządu Grabskiego, a przed ukonstytuowaniem się gabinetu Skrzyńskiego, doszło w Sulejówku do głośnej manifestacji na cześć Marszałka z okazji siódmej rocznicy jego powrotu z Magdeburga.? Przybyło na tę uroczystość kilkuset oficerów służby czynnej, wśród których znalazło się także kilkunastu generałów. Na czele delegacji stał generał Orlicz – Dreszer, stary towarzysz Piłsudskiego 1 Pierwszej Brygady. W swoim przemówieniu akcentował on ciężką sytuację ludzi pracy, w tym i zawodowych wojskowych, a kończył je zapewnieniem: Niesiemy ci, prócz wdzięcznych serc, i pewne, w zwycięstwach zaprawione szable. Według późniejszych słów Dreszera miało to być ostatnie ostrzeżenie, ostrzeżenie zlekceważone, którego konsekwencją był zamach majowy. Poprzedzającą zamach działalność propagandową prowadzoną przez piłsudczyków, wspierali członkowie Związku Strzeleckiego.” W marcu 1926 r. z okazji imienin Piłsudskiego zorganizowano marsz na trasie Warszawa — Sulejówek, który był wielką manifestacją poparcia Strzelców dla ich pierwszego Komendanta. Piłsudski gościł osobiście na V Walnym Zjeździe Delegatów ZS, odbywającym się dnia 11 kwietnia 1926 r. w Warszawie. Gośćmi Zjazdu byli też urzędujący wówczas minister spraw wojskowych, gen Żeligowski i lider obozu wspierającego Piłsudskiego, formalnie prezes Związku Legionistów Polskich, płk Walery Sławek, Obaj w przemówieniach powitalnych udzielili Związkowi Strzeleckiemu jednoznacznego wsparcia. Zjazd obradował pod kierownictwem prof. Kazimierza Bartla, którego Piłsudski gościł u siebie w Sulejówku i przewidywał na stanowisko premiera po upadku prawicowo-centrowej koalicji rządowej.9 maja 1926 r., w przeddzień objęcia władzy przez Wincentego Witosa, ukazał się w Nowym Kurierze Polskim wywiad, w którym przyszły premier zaatakował Piłsudskiego, żądając by ten wyszedł z ukrycia, skończył z zakulisowymi działaniami i otwarcie określił swoje stanowisko polityczne. Marszałek zareagował bardzo gwałtownie, udzielając wywiadu, który opublikowany został 11 maja na łamach Kuriera Porannego. Krytykował w nim Witosa, partiom tworzącym koalicję rządową zarzucał dzielenie Polski na „szmatki” i demoralizowanie wojska, a kończył obietnicą:…staję do walki tak jak poprzednio z głównym złem Państwa, panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o grosz i korzyści. Wywiad został przez Komisariat Rządu skonfiskowany, ale w Warszawie gazetę nadal oficjalnie sprzedawano, a treść wywiadu była powszechnie znana. Tego samego dnia wieczorem wierni Piłsudskiemu oficerowie i członkowie Związku Strzeleckiego zorganizowali na ulicach i w kawiarniach stolicy antyrządowe manifestacje. Strzelcy oddziałów warszawskich wchodzili do lokali publicznych, rozrzucali ulotki z napisami: „Nie damy rozkradać Polski”, „Nie damy frymarczyć wojskiem”, „Niech żyje Naczelny Wódz Józef Piłsudski”. W lokalach tych demonstrowano przeciwko rządowi posła Witosa, przeciwko marszałkowi senatu Trąmpczyńskiemu, wznoszono okrzyki na cześć Marszałka Piłsudskiego, śpiewana Pierwszą Brygadę i.t.p. Obecni w lokalach oficerowie i publiczność powstali z miejsc i przyłączyli się do manifestacji.

Kilku panów, którzy przy okrzykach na cześć Marszałka nie chcieli powstać z miejsc pobiła, Nastrój w mieście był bardzo podniecony. Atmosferę dodatkowo rozogniła wiadomość podana w Przeglądzie Wieczornym, dzienniku sympatyzującym z obozem Piłsudskiego, jakoby nieznani sprawcy ostrzelali pod osłoną nocy dom Marszałka w Sulejówku. Rozpuszczano przy tym plotki, że napadu tego dokonać miała endecja, czy wręcz agenci rządu. W tym samym dniu do ośrodka szkoleniowego armii w Rembertowie przybył pod pozorem ćwiczeń Siódmy Pułk Ułanów, dowodzony przez byłego adiutanta Piłsudskiego, pułkownika Kazimierza Stamirowskiego. Manewry zarządził, odchodzący ze stanowiska ministra spraw wojskowych, generał Żeligowski, komendę nad nimi powierzając Piłsudskiemu. Tymczasem rząd podejmował działania mające zapobiec zamachowi stanu. Generałowie Rozwadowski i Haller wezwani zostali do Warszawy, by objąć dowództwo jednostek stołecznego okręgu wojskowego. Cały garnizon warszawski postawiono w stan pogotowia. Na terenie Warszawy i województwa warszawskiego wprowadzono stan wyjątkowy. Wiedząc jak wielkim autorytetem cieszył się w armii Piłsudski, rząd zabiegał o poparcie wojska korzystając z argumentu legalizmu. Prezydent Wojciechowski, jako najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych, skierował do żołnierzy odezwę, w której żądał od nich dochowania wierności składanej przysiędze i bezwzględnego posłuszeństwa prawowitym władzom Rzeczypospolitej. Przypominał, że przysięga nakłada na nich obowiązek wierności Ojczyźnie, Konstytucji i legalnemu rządowi. Tych, którzy o obowiązku tym zapomnieli – czytamy w proklamacji — wzywam i rozkazuję im natychmiast powrócić na drogę prawa i posłuszeństwa mianowanemu przeze mnie ministrowi spraw wojskowych. 

12 maja w godzinach rannych Piłsudski usiłował spotkać się w Belwederze z prezydentem Wojciechowskim, by przedstawić mu swoje żądania, ale ten udał się wcześniej do Spały, Przed południem Marszałek przybył do zgromadzonych w Rembertowie oddziałów dowodzonych przez gen. Orlicz-Dreszera. Wkrótce ruszyły one w kierunku Warszawy i nie napotykając żadnego oporu, jeszcze tego dnia zajęły Pragę, zatrzymując się nad Wisłą przy wschodnim przyczółku mostu Poniatowskiego. Od strony zachodniej mostu broniła kompania dobrze wyszkolonych i zdyscyplinowanych studentów Oficerskiej Szkoły Piechoty. Około godz. 17 doszło na moście Poniatowskiego do spotkania marszałka Piłsudskiego z prezydentem Wojciechowskim. Rozmowa trwała krótko. Piłsudski zażądał dymisji premiera Witosa i jego gabinetu.

Prezydent odmówił i polecił Marszałkowi by odesłał Żołnierzy do koszar, a swoich pretensji dochodził zgodnie z obowiązującym prawem. Rozwój wydarzeń zaskoczył Piłsudskiego, który zakładał, że do odwołania gabinetu Witosa wystarczyć powinna — jak to sam określał — „zbrojna demonstracja”. Kiedy jednak rząd i prezydent wystąpili czynnie w obronie obowiązującej konstytucji rozpoczęła się walka zbrojna, a tym samym demonstracja zamieniła się w zamach. Pierwsze strzały od strony Pragi padły na moście Poniatowskiego, ale do wymiany ognia doszło nieco później, kiedy zamachowcy podjęli próbę sforsowania Wisły przez słabiej obsadzony most Kierbedzia. Byli tam już zabici i ranni. Do północy piłsudczycy zdobyli Zamek Królewski i plac Zamkowy, Komendę Miasta i Sztab Generalny przy placu Saskim, dworce Główny i Wileński, budynki Ministerstwa Kolei, Ministerstwa Spraw Wojskowych oraz centralę poczty i telegrafu, W ten sposób strona rządowa już w pierwszych godzinach walk utraciła większość gmachów wyposażonych w środki łączności z prowincją i dworce kolejowe. Jednostki spieszące na pomoc rządowi musiały wyładowywać się w rejonie obecnego dworca Warszawa Zachodnia. Łączność Z prowincją utrzymywano tylko z lotniska na Polu Mokotowskim. Po stronie piłsudczyków do akcji włączyły się grupy Związku Legionistów, „Strzelca” i bojówki PPS. W starciu z regularnym wojskiem nie miały one większej wartości, ale były bardzo przydatne do wszelkich służb pomocniczych. Wsparcia udzielali też kolejarze, utrudniając transport oddziałów lojalnych wobec rządu: kierując pociągi na bocznice, blokując tory, odczepiając lokomotywy, a równocześnie przepuszczając składy z jednostkami śpieszącymi na pomoc Piłsudskiemu.

Po pierwszym dniu walk miasto podzielone zostało wzdłuż osi ulicy Nowowiejskiej i Alej Jerozolimskich, Północna część kontrolowana była przez wojska Piłsudskiego, ale na ich zapleczu, w Cytadeli, znajdował się wierny rządowi 30 pułk piechoty. Oddziały rządowe wycofały się na południe i obsadziły mokotowskie lotnisko, Łazienki oraz Belweder, który stanowić miał główny punkt oporu. Do Belwederu przenieśli się z Pałacu Namiestnikowskiego premier Witos i jego ministrowie, dołączając tym samym do prezydenta w jego oficjalnej rezydencji. Tam też skupiły się władze wojskowe. Na zapleczu wojsk rządowych, przy ulicy Podchorążych nieopodal Belwederu pozostawał, wierny Marszałkowi, 1 pułk szwoleżerów. Po stronie Piłsudskiego nowo utworzoną Grupą Operacyjną „Warszawa” dowodził gen. Orlicz-Dreszer, a szefem sztabu mianowany został inny legionista — ppłk Józef Beck. Z kolei po stronie rządowej, pod nieobecność gen. Władysława Sikorskiego, dowódcy korpusu we Lwowie, który nie wziął udziału w walkach, tłumacząc to koniecznością pilnowania granicy, funkcję naczelnego wodza faktycznie sprawował minister Malczewski. Stanowisko szefa sztabu objął gen. Stanisław Haller. Sprawami organizacyjnymi sztabu kierował płk Tadeusz Kutrzeba, służbą informacyjną — płk Michał Bajer, a kwatermistrzostwem, płk Franciszek Kleeberg. Do dyspozycji sztabu zgłosili się także generałowie: Bolesław Jaźwiński, Aleksander Pajewski i Michał Żymierski. Na dowódcę koordynującego poczynania wojskowe poza stolicą powołano gen. Stanisława Szeptyckiego. Na czele Dowództwa Obrony Warszawy stał gen. Tadeusz Rozwadowski, Szefem sztabu tego dowództwa był płk Władysław Anders. Oficerowie ci w większości wywodzili się z armii austriackiej i rosyjskiej.

W nocy z 12 na 13 maja odbyła się w Komendzie Miasta zaimprowizowana konferencja prasowa, podczas której Piłsudski przedstawił motywy swojego wystąpienia przeciwko legalnym władzom polskiego państwa. Nie mogę długo mówić — jestem bardzo zmęczony zarówno fizycznie, jak moralnie, gdyż będąc przeciwnikiem gwałtu, czego dowiodłem podczas sprawowania urzędu Naczelnika Państwu, zdobyłem się, po ciężkiej walce z samym sobą, na próbę sił  wszystkimi konsekwencjami — brzmiał tekst utrzymanego w osobistym tonie oświadczenia – Całe życie walczyłem o znaczenie tego, co zowię imponderabilia, jak — honor, cnota, męstwa i w ogóle siły wewnętrzne człowieka, a nie dla starania o korzyści własne czy swego najbliższego otoczenia. Nie może być w państwie za wiele niesprawiedliwości względem tych, co pracę swą dla innych dają, nie może być w państwie — gdy nie chce ono iść ku zgubie –  za duża nieprawości. W okresie trzyletniego pobytu Piłsudskiego w Sulejówku, słowo „nieprawość” — hasło walki z „nieprawością” — pojawiało się w jego publicznych wystąpieniach wielokrotnie.

13 maja w nocy i w godzinach rannych strona rządowa otrzymała posiłki. okrężną drogą dotarły do Belwederu 10 pułk piechoty z Łowicza oraz dowodzone przez gen. Anatola Kędzierskiego 57 i 58 pułki piechoty z Poznania. Utworzone zostały dwa ugrupowania taktyczne: Grupa Obrony Belwederu pod dowództwem gen. Kukiela i Grupa Obrony Lotniska z gen. Prichem na czele. Jeszcze tego dnia wojska rządowe przystąpiły do ofensywy, odnosząc pewne sukcesy w południowej części miasta, W części północnej zwycięstwie odnieśli piłsudczycy, opanowując Cytadelę, gdzie mieściły się duże magazyny broni i amunicji. Na zgłaszane przez Piłsudskiego propozycje przystąpienia do rokowań strona rządowa odpowiadała odmownie. Premier Witos gotów był ustąpić, ale nieprzejednane stanowisko zajmowała generalicja i prezydent Wojciechowski, który do wicemarszałka sejmu, Jana Dębskiego, miał później powiedzieć: Nie mogłem dopuścić do precedensu, by bez oporu, każdy komu się zechce, robił z powodzeniem zamachy na władze konstytucyjne. Chyba miał rację — dodawał marszałek Dębski. Wieczorem Centralny Komitet Wykonawczy PPS proklamował strajk generalny. Wydana przez Warszawski Komitet Okręgowy tej partii Odezwa wzywała wszystkich robotników i pracowników miasta Warszawy do powszechnego strajku widu, 14 bm. aż do odwołania. Ze strajku wyłączyć wodę, światła, chleb i szpitale Niech strajk ten będzie potężnym protestem przeciwko rządowi Chjeno-Piasta i Wojciechowskiego. Niech strajk ten będzie potężną manifestacją na rzecz Józefa Piłsudskiego, jego bohaterskiej armii i rządu robotniczo-włościański. Szybki rozwój wydarzeń sprawił, że strajk nie został wprowadzony w życie, ale sama jego proklamacja wywołała wiele zamieszania i była dla piłsudczyków dodatkowym wsparciem.

14 maja o godz. 5 rano ofensywę rozpoczęły wojska Piłsudskiego. Główny cel natarcia stanowiły Belweder i lotnisko na Polu Mokotowskim. Uderzenie w kierunku lotniska odcinało Belweder od idących rządowi z pomocą jednostek z Wielkopolski (56 pp z Krotoszyna, 68 pp z Wrześni i 14 pap z Poznania), które mimo przeszkód na torach, zdołały dotrzeć do Warszawy i wyładowały się na zachodnim jej obrzeżu W okolicach Ożarowa. Na spotkanie z nimi strona rządowa wysłała gen. Michała Żymierskiego. W wyniku popełnionych przez niego błędów jednostki te ostatecznie do Belwederu nie dotarły i w rejonie Ożarowa połączyły się z grupą gen. Kazimierza Ładosia. Opanowanie przez piłsudczyków mokotowskiego lotniska pozbawiało legalne władze łączności z krajem i eliminowało lotnictwo jako siłę bojową wojsk rządowych. Otwierało wreszcie możliwość okrążenia Belwederu od południa, co w połączeniu z uderzeniem prowadzonym wzdłuż Wisły stwarzało dla strony rządowej sytuację beznadziejną. W południe 14 maja Belweder znalazł się w strefie bezpośredniego zagrożenia. [. . .] Kule karabinowe biły w mury belwederski coraz to gęściej — pisał Wincenty Witos —— odbijały się od nich, brzęczały po szybach wpadając do pokojów. Widać było, że strzelano z niewielkiej odległości i z kilku stron jednocześnie. Tu już musiały prysnąć od razu wszelkie złudzenia […]. W tej sytuacji generałowie Haller, Malczewski i Rozwadowski, w obecności płk Andersa, podjęli decyzję o wycofaniu się wzdłuż Wisły do Wilanowa. Prezydent decyzję początkowo zaakceptował, ale zmienił zdanie przekonany, że ta droga ewakuacji jest już odcięła, Gotów był do końca bronić Belwederu. Rozkaz wymarszu do Wilanowa wydał ostatecznie za namową płk Andersa.

Teraz nastąpiła scena wysoce dramatyczna, wspominał gen. Haller – Zeszliśmy do westybulu, ministrowie stali na schodach, a my na dole. Nastrój był bardzo podniosły. Wyniesiono Sztandar Państwa, Generał Malczewski kazał nam podnieść rękę da przysięgi i przysiądz, że o ile przyjdzie do przebijaniu się na Wilanów, ta prędzej polegniemy, niż Sztandaru Państwa i osoby P. Prezydenta Rzeczypospolitej w ręce buntowników nie wydamy, Potem zaintonował rotę Konopnickiej. Odsłoniliśmy głowy na odśpiewanie roty, gen. Suszyński rozdał nam karabiny, a gen. Malczewski dał rozkaz, by wszyscy Oficerowie znajdujący się w Belwederze tworzyli bezpośrednią osłonę Sztandaru Rzeczypospolitej i P. Prezydenta. Pułk. Anders dał hasła do zbiórki na tylnim tarasie pałacu, Pan Prezydent zeszedł, stanął koła sztandaru Rzeczypospolitej i krocząc na czele naszej grupy oficerskiej, rozpoczął marsz na Wilanów. Była to między godz. 3 a 4 po południu, dnia 14 maja, Przedstawicielom władzy towarzyszył oddział przyboczny — kompania i spieszony szwadron — niosąc własną chorągiew. Z dachu pałacu belwederskiego zdjęto sztandar prezydenta Rzeczypospolitej z białym orłem na czerwonym tle – oznakę obecności głowy państwa, […] Wyruszamy przez park łazienkowski i Belwederski – wspominał por. Henryk Comte, adiutant przyboczny prezydenta Wojciechowskiego – ulicą Łazienkowską, dalej przez Sielce, drogą wzdłuż rzeczki Wilanówki – do Wilanowa, Prezydent idzie równym miarowym krokiem z podniesioną głową. Szliśmy wśród huku wystrzałów, a ludzie obserwowali nas, przyglądając się w zupełnym milczeniu […]. Wybrano taką drogę ewakuacji, ponieważ istniało niebezpieczeństwo, że prowadząca bezpośrednio z Belwederu do Wilanowa droga Królewska (Al. Sobieskiego) ostrzelana zostanie z terenu zajętego przez piłsudczyków Wierzbna, Prócz tego droga przez Siekierki, Augustówkę i Marysin osłaniana mogła być z fortu Dąbrowskiego na warszawskiej Sadybie, pozostającego jeszcze wtedy w rękach wojsk rządowych.

W parku Łazienkowskim od maszerującej kolumny dyskretnie odłączyło się trzech członków gabinetu: minister komunikacji — Adam Chądzyński, minister robót publicznych — Mieczysław Rybczyński oraz kierownik ministerstwa rolnictwa i reform rolnych — Józef Radwan. Pierwszy z nich udał się w kierunku Belwederu, został przez piłsudczyków aresztowany i przewieziony do wydziału bezpieczeństwa publicznego przy Komisariacie Rządu, drugi wrócił do własnego mieszkania. Generał Jan Sawicki, dowódca poznańskiej dywizji kawalerii, który 13 maja przybył do Belwederu z Poznania, nie mógł iść z powodu bólu nogi. Przenocował w Łazienkach, a następnego dnia przejechał przez Warszawę samochodem i dotarł do rządowych oddziałów w rejonie Ożarowa.

Moment wymarszu kolumny rządowej z parku Łazienkowskiego tak opisany został przez naocznego świadka na łamach Gazety Warszawskiej: Była godzina 4 — a po poł. Na ulicach Sielc krążyły tłumy. Nagle spostrzegłem, iż w stronie Łazienek powstał popłoch, Po chwili zrozumiałem przyczynę. Z t. zw. zielonej bramy wyszła grupa żołnierzy z karabinami i ustawiła się po obu stronach jezdni. Po mundurach poznałem, że byli to szeregowcy z przybocznego szwadronu Prezydenta Rzeczypospolitej. Po chwili wyszedł pułkownik z karabinem w ręku. Następnie ukazały się dwa sztandary na pół okryte ceratowymi pokrowcami. Przy sztandarach kroczyła grupa osób cywilnych i wojskowych. Kiedy zbliżono się do ul. Podchorążych rozpoznałem, że był to Prezydent Wojciechowski w otoczeniu członków rządu i grupy oficerów różnych stopni, Pochód ten robił wstrząsające wrażenie. Przechodnie, ochłonąwszy z pierwszego przestrachu przystawali, obnażali głowy, wznosząc okrzyki: „Niech żyje Prezydent Wojciechowski ! ” „Niech żyje Polska !” Kobiety klękały, żegnając się nabożnie, o, bo zaiste, te sztandary symbolizujące honor naszego państwa i honor armii, te sztandary przy których kroczył poważny, zamknięty w sobie, dostojny spokojem tych — co spełnili obowiązek wobec Ojczyzny i historii – Prezydent Wojciechowski miały w sobie coś, co zniewalało do osunięcia się na kolana, do pochylenia głowy. W znacznym odstępie za Prezydentem kroczył oddział piechoty poznańskiej. Za nim — gen. Zagórski w skórzanej kurtce, z kordzikiem przy boku, w towarzystwie oficera — lotnika. Rozmawiali półgłosem. Pochód zamykała około 40 podchorążych w pełnym rynsztunku. Prezydent Wojciechowski skierował się ul, Bończy do Stępińskiej, przez pole do Sieleckiej na Czerniaków; stąd ruszył do Wilanowa. Kiedy pochód znikną z Oczu, oddziały, zasłaniające tyły Prezydenta Rzplitej — przesądziły parkan i ruszyły do Wilanowa […]. Relację z tego Wydarzenia zamieścił również tygodnik Strzelec — organ Związku Strzeleckiego, wspierającego piłsudczyków: […] Prezydent Wojciechowski w czapce cyklistowskiej przeszedł przez nie wysoki parkan murowany, oddzielający park Łazienkowski od t. zw. Syberji, Z drogi tej korzystają częstokroć robotnicy, zamieszkali w Sielcach. W ogrodzeniu wyłamanych jest kilka cegieł, jakby stopni, ułatwiających przejście przez ogrodzenie. Prezydent Wojciechowski z otoczeniem, po przejściu przez parkan, co pozostawiła ślady na ich ubraniu, około godziny 3.15, znaleźli się na ulicy Podchorążych, po czym przeszli na ulicę Sielecką, Chełmska do Czerniakowskiej, aby stamtąd iść przez Siekierki i skierować się da Wilanowa, W świcie Prezydenta prócz gosp Witosa szło kilku panów cywilnych bez broni oraz kilku cywilnych z karabinkami i kilku generałów. Ogółem grupa składała się z około 30 osób. Niesiono trzy sztandary, w tej liczbie 2 w futerałach, jeden zwinięty bez futerału.

Przed uchodzącą grupą na kilkaset kroków szedł patrol, złożony z 5-ciu strzelców konnych, który patrolował po południu na ul. Kępińskiej. Sierżant, jadący z patrolem informował ciekawych, którzy zwracali się z zapytaniem, że należą oni do 11 pułku strzelców, oddanych Marszałkowi Piłsudskiemu. Na ulicy Chełmskiej patrol połączył się z grupą uciekających, stanowiącej „szpicę”. Za grupą uchodzącego rządu w oddaleniu szła około pół kompanji straży przybocznej Prezydenta z granatami w rękach […].

Wg relacji zamieszczonej w piśmie Robotnik, prezydent i rząd zamierzali początkowo wyjechać z Belwederu samochodami, ale wobec zbliżania się piłsudczyków zrezygnowali, wysyłając puste samochody w dół ulicą Łazienkowską, Jedyny samochód osobowy — jak to określił Wincenty Witos — stary gruchot, o którym nie wiadomo Czy może przejechać kilka kilometrów, dołączył do wycofującej się grupy w Sielcach. Prezydent ofiarowanego auta nie przyjął i wszyscy ruszyli dalej pieszo. W swoich wspomnieniach Wincenty Witos zwracał uwagę na obojętność ludności mijanych osiedli: Przyglądająca się nam ludność tamtejsza nie zdradzała ani radości ani też żalu, obserwując nas jak każdy inny widowisko. Dalsza droga do Wilanowa była niezwykle uciążliwa, bo albo piaszczysta albo ogromnymi wybojami podziurawiona Szliśmy też bardzo powali wśród niemilknących, choć rzadkich strzałów. Podobnie pisał Józef Poraj Wilczyński, podporucznik oddziału przybocznego Prezydenta Rzeczypospolitej: Maszerowaliśmy wzdłuż łachy wiślanej po piaszczystej drodze. Po dojściu do wsi Wilanów zostaliśmy ostrzelani z 1 km przez patrol 11 p.uł., który usadowił się na cmentarzu. Po wyrzuceniu tego panelu przez własną szpice dotarliśmy do Pałacu Wilanowskiego […]. Przemarsz do Wilanowa trwał około dwóch godzin. Na miejscu prezydent, premier, ministrowie i towarzyszące im wojsko stanęli na dużym placu przed miejscowym kościołem parafialnym pod wezwaniem św. Anny. Generał Haller doradzał, by premier i prezydent jedynym autem, jakie mają do dyspozycji udali się do poznania. Ministrowie mieliby podążać za nimi na zarekwirowanych furmankach. Pomysł nie zyskał aprobaty, a premier Witos, o czym pisał później we wspomnieniach, oceniał ten plan jako niedorzeczny. Tymczasem rozpoczął się ostrzał artyleryjski z terenu Saskiej Kępy. Niektóre pociski trafiały pomiędzy Żołnierzy, inne w mury kościoła. Jeden z pocisków ranił kilku żołnierzy i zabił konia. W niedługim czasie przyjechał samochodem z Ożarowa, omijając Warszawę, major sztabu generalnego Witold Morawski. Przywiózł wiadomość, że dowodzone przez generała Ładosia oddziały poznańskie i pomorskie, które nie dotarły do Belwederu, znajdują się nieopodal Warszawy, gotowe do walki po stronie rządu. Każdym musiała targać bezsilna wściekłość, dlaczego nie stała się to kilka godzin wcześniej wspominał Wincenty Witos — Teraz, niestety, nie mogliśmy już nic zrobić.

przeczytaj część drugą

Artykuł opublikowany w 79 numerze Wiadomości Ziemiańskich (jesień 2019 r.). Zamieszczony za zgodą autora.