Categories
historia

Działalność dobroczynna i społeczna Branickich z Wilanowa cz. 2

Część 1

Społeczna aktywność Branickich nie ograniczała się do wspierania organizacji o charakterze dobroczynnym, angażowali się oni także w działalność instytucji społecznych o celach innych niż filantropijne, w tym stowarzyszeń sportowych. Ksawery Branicki był długoletnim członkiem Rady Warszawskiego Towarzystwa Prawidłowego Myślistwa i członkiem dożywotnim Krajowego Towarzystwa Rybackiego. Wybierany był do zarządu Warszawskiego Towarzystwa Rolniczego, a jako członek protektorTowarzystwa Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych i Przemysłowych m. Warszawy, wybrany został w roku 1897 do Rady Budowlanej tego Towarzystwa, obok Henryka Marconiego, Leopolda Kronenberga, Feliksa Bobrowskiego i Karola Deike. W roku 1903 był jednym z sygnatariuszy projektu Ustawy Warszawskiego Towarzystwa Atletycznego, o powołanie którego starania czynił ks. Tadeusz Lubomirski. Przekazując wpisowe i składki członkowskie właściciele Wilanowa wspierali m. in. Warszawskie Koło Sportowe i Towarzystwo Wyścigów Konnych. Pierwsze z nich, założone w roku 1907, zrzeszało przedstawicieli arystokracji i finansjery, uprawiających hippikę, strzelanie do gołębi (tir aux pigeons) oraz tenis, a od roku 1909 także młodzież szkolną w Sekcji Gier Ruchowych, w której uprawiano m. in. piłkę nożną, lekkoatletykę i hokej. Zimą korzystać można było z toru saneczkowego i ślizgawki.

Podjęta jeszcze w roku 1908 decyzja o bezpłatnym udostępnianiu terenów Koła Sportowego młodzieży szkolnej i o pomocy w finansowaniu uprawiania sportu w Warszawie była chwalona w codziennej prasie jako przejaw obywatelskiego poczucia kierowników koła. WKS ulokowane było na Agrykoli, w miejscu dawnego placu wystawowego wydzierżawionego od Towarzystwa Wyścigów Konnych przy ul. Myśliwieckiej. Przysposobienie tego terenu do celów wystawienniczych i rekreacyjno – sportowych wymagało nie lada wysiłku, o czym w 1912 r. pisał członek Koła Sportowego, Józef Sobieszczański: Przestrzeń objęta ulicami Myśliwiecką, Huzarską i Agrykolą pokryta była przed kilkunastu laty licznemi pagórkami i dołami, w których całemi miesiącami stała cuchnąca woda deszczowa, szerząc zabójczą woń zgnilizny na całą dzielnicę. Wzgórze zamkowe, pokryte zaroślami, służyło za kryjówkę różnym łotrzykom i mętom wielkomiejskim, które tu spędzały całe dnie, a w nocy dopiero wychodziły na łowy, na miasto…To też miejscowość ta była dobrze znana jedynie policji śledczej, która tu często urządzała, zakończone zwykle obfitym połowem, obławy na opryszków. Wreszcie w piwnicach i lochach góry zamkowej (gdzie obecnie piwnice wojskowe), były składy łupu złodziejskiego. Ażeby tę pustynię przyprowadzić do dzisiejszego stanu należało nawieźć miljony wozów czystej ziemi i piasku, a wydatkować na meljoracje krocie…Tak też uczyniono. Dziś park Agrykola po zniwelowaniu i zadrzewieniu, założeniu trawników i przeprowadzeniu dróg, ujęciu wody zaskórnej i wyregulowaniu kanału, który stawy Łazienkowskie łączy z Wisłą – jest jednem z najbardziej malowniczych ustroni, gdzie skołatany gwarem wielkomiejskim warszawiak szuka ciszy i ukojenia…Uroczyste otwarcie parku WKS nastąpiło 20 maja 1908 r. i zgromadziło ok. półtora tysiąca osób. W relacjach prasowych informowano, że trybuny i loże zajęte były przez stołeczną śmietankę towarzyską: przedstawicieli arystokracyi, plutokracyi i biurokracyi warszawskiej, oraz sfer wojskowych.

W dziewiętnastowiecznej Europie, wobec szybkiego rozwoju miast i przemysłu, znaczenia nabierać zaczęły sprawy zdrowego, higienicznego trybu życia. Na ziemiach polskich pojęcie rekreacji nie było powszechnie używane, a sport dopiero się krystalizował i to w formie amatorskiej. Duża determinacja wielu entuzjastów aktywnego spędzania wolnego czasu spowodowała, iż dziedziny te stały się wkrótce częścią codziennego życia mieszkańców Warszawy. Aktywność fizyczna stawała się antidotum na wyniszczającą politykę zaborcy. Ważną przy tym rolę odegrała działalność pierwszych towarzystw sportowych. Braniccy zapisali się przede wszystkim w historii najstarszego stowarzyszenia sportowego w Warszawie, czyli Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Jego początki sięgają lat 70. XIX w. Był to trudny dla Królestwa Polskiego czas wzmożonych represji ze strony władzy carskiej po upadku powstania styczniowego, prześladowania polskich stowarzyszeń i ograniczania możliwości legalnej samoorganizacji społeczeństwa, które ulegać zaczęło nastrojom zniechęcenia i apatii, W tym właśnie czasie grupa młodzieży uniwersyteckiej z Konradem Prószyńskim „Promykiem” na czele zakupiła czterowiosłową łódź „Wanda” i zaczęła urządzać w stolicy wycieczki po Wiśle, m. in. w okolice warszawskiej Cytadeli. Wioślarstwo było wtedy u nas dyscypliną zupełnie nieznaną i miejscowa publiczność wyprawy te obserwowała z niemałym zainteresowaniem.

Do rozszerzenia działalności zmotywowało naszą młodzież powstanie Yacht – Klubu, który zorganizowali w Warszawie niemieccy urzędnicy zatrudnieni w carskiej administracji. Dało to początek wzajemnej rywalizacji. Wkrótce na falach Wisły pojawiła się biała łódź z młodzieżą polską w malownicze stroje wioślarskie ubraną: bluza płócienna blado – szara, z mankietami i kołnierzem błękitnemi, czapka szara szkocka z błękitnemi wstążkami i pas skórzany. Już w roku 1878, mimo licznych przeciwieństw i trudności, jako pierwsze towarzystwo wioślarskie na ziemiach polskich, powstało Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie. Kilka następnych lat zajęły starania o jego legalizację przez władze carskie, które podejrzewały, że tak, jak w przypadku wielu innych polskich organizacji społecznych w zaborze rosyjskim WTW, pod przykrywką zadań określonych Ustawą, prowadzić będzie działalność patriotyczną i niepodległościową.

Prawdziwym mężem opatrznościowym Towarzystwa okazał się w tym czasie dr Henryk Stankiewicz, który w roku 1882 zasilił szeregi tej dość licznej już wtedy organizacji, przyjął mandat prezesa i dzięki swojej energii, wytrwałości oraz stosunkom w kręgach władz centralnych rządu rosyjskiego, wyjednał w czerwcu tegoż roku zatwierdzenie „Ustawy Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego”. W połowie lipca 1882 r., na inaugurację oficjalnej działalności Towarzystwa, zorganizowano na Wiśle w Warszawie regaty, barwnie opisane w relacji zamieszczonej na łamach Tygodnika Powszechnego: Obok przystani przy moście żelaznym postawiono budynek drewniany, z wieżyczką, na której nasza „syrena z mieczem i tarczą” zawisła, podnosząc wdzięcznie swój łuskowaty ogon, jakby z radości, że pod jej godłem powstała tak sympatyczna i dzielna instytucya. Na bulwarze zasiadło około 2000 płatnych widzów, a cały most i oba brzegi zatłoczyły chmary ludu, jak w jakim starożytnym amfiteatrze podczas igrzysk olimpijskich. Było też na co patrzeć; niemiecki Yacht – Club przysłał całą flotyllę z deputacyą, która na znak przymierza podała rękę prezesom Towarzystwa wioślarskiego i choć ta zgoda na wodzie zawarta, trwać będzie zapewne niezerwana, jak między sąsiadami przystało. Wyścigi wioślarskie udały się nadspodziewanie, a przyglądało się im z jednej strony zachodzące w złotej lamie słońce, jak jaki Cezar, z drugiej niby imperatorka w siedmiobarwnym dyademie piękna Iris. Od słońca ku tęczy migały, jak wodne pająki, łódki zwycięzców i zwyciężonych; muzyka grała, chóry śpiewały, lud bił oklaski, jak w cyrku starożytnym…O zmroku race strzeliły w powietrze, zdawało się, że z głębi Wisły jakieś świetlane duchy, całe w ogniu, na dane hasło wynurzać się zaczęły na powierzchnię fal, fantastyczne gruppy tworząc na tle zapadającej nocy. Nareszcie potok białego światła buchnął z elektrycznych lamp i zczarował obraz żywych osób na ogromnym galarze, oświecając schadzkę nocną „Świtezianki” ze strzelcem z pobliskiego dworu, a potem pląsy wesołych „Flisaków”.

W kolorowych blaskach pławiły się łodzie i statki, okrzyki zachwytu biegły wzdłuż brzegów wiślanych, tłum świecił oczyma z radości i podziwu. Ot, to mi rozrywka i zabawa !…jest w niej naprawdę coś z klasycznych wrażeń, które potrącają o szlachetniejsze struny poczucia piękna w człowieku i kształcą w nim zmysł estetyczny […] Towarzystwo wioślarskie rozpoczęło swój legalny byt dobrym uczynkiem, bo cały dochód z zabawy niedzielnej przeznaczyło na rzecz ubogich uczni gymnazyalnych i szkoły rzemiosł przy ulicy jasnej. Niezwykle trudne w tamtym czasie uzyskanie pozwolenia na prowadzenie legalnej działalności korporacyjnej, traktowano nieomal jak polityczną koncesję, a WTW zaczęło wkrótce nadawać ton życiu sportowemu Warszawy. Zalegalizowanie Towarzystwa – pisał Bolesław Michalski – piorunująco podziałało na upadłe na duchu trwożliwie lojalne wobec władz rosyjskich społeczeństwo stolicy. Do WTW zaczęli tłumnie wstępować nowi członkowie ze wszystkich sfer społecznych stolicy, a jednocześnie przenieśli się do niego z niemieckiego Yacht – Klubu ci Polacy, którzy dotychczas byli jego zwolennikami i uczestnikami. Szybki rozrost Towarzystwa dał najlepszy dowód, jak dalece organizacja taka w stolicy kraju była potrzebną. O ile w roku zatwierdzenia Ustawy liczba członków Towarzystwa wynosiła 294, to w roku 1887 było ich już 989. Tygodnik Świat w artykule opublikowanym w roku 1907, na 25 – lecie WTW, podawał, że liczba ta podnosiła się lub obniżała zależnie od okoliczności, ale nigdy nie spadła poniżej 600. Wahania te różne miały przyczyny; niektórzy rezygnowali z wioślarstwa na rzecz innych, nowopowstających organizacji sportowych takich, jak Warszawskie Towarzystwo Cyklistów, czy Warszawskie Towarzystwo Łyżwiarskie, inni z kolei odeszli kiedy roczna składka członkowska podniesiona została z 12 do 16 rubli. Ogółem liczba członków Towarzystwa w ciągu pierwszego ćwierćwiecza jego działalności zbliżyła się do czterech tysięcy. W tamtym okresie przyjmowani byli do niego wyłącznie mężczyźni, pierwsze kobiety zasiliły szeregi Towarzystwa dopiero w roku 1936. WTW było organizacją zasobną. Jego majątek wzrósł z pierwotnych 328 rubli do 40 tys. rubli w roku 1907, wliczając w to wartość kilkudziesięciu różnego rodzaju łodzi. Miało ono charakter par excellence mieszczański. Należeli do niego przemysłowcy, kupcy, rzemieślnicy, adwokaci, lekarze, urzędnicy, a także pewna grupa literatów i artystów. Tygodnik Świat zwracał uwagę na jego „arystokratyczność”, przejawiającą się w przyjmowaniu zewnętrznych form zarazem wytwornych i prostych, uprzejmych i wstrzemięźliwych.

Osiągnięcie wysokiej kultury towarzyskiej było jednym z celów, jakie od początku stawiali przed sobą wioślarze. Nie powinno zatem dziwić, że w środowisku tym obecni byli także przedstawiciele naszej arystokracji, tacy jak hr. Ksawery Branicki, czy hr. Józef Krasiński. Po zalegalizowaniu stowarzyszenia w Warszawie ruch wioślarski zaczął się rozszerzać, obejmując swoim zasięgiem także inne dzielnice porozbiorowej Polski. Kolejne towarzystwa wioślarskie powstały w Płocku, we Włocławku, w Krakowie, Kaliszu, a później w innych miastach na terenie wszystkich trzech zaborów. W sumie w tych trudnych dla polskości czasach powstało 15 klubów wioślarskich, które wszędzie zdobywały sobie uznanie lokalnych społeczności. Przystanie klubowe były nie tylko miejscem uprawiania sportu, ale także terenem pracy niepodległościowej. Spotkania między wioślarzami Królestwa Kongresowego, Wielkopolski i Galicji dawały sposobność do wymiany poglądów i służyły utrzymywaniu łączności między zaborami.

Wkrótce po legalizacji WTW, śpiewak i kompozytor, Wilhelm Troszel, solista Opery Warszawskiej i jeden z założycieli Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego im. Stanisława Moniuszki, skomponował i dedykował nowej organizacji „Modlitwę Wioślarską”, która stała się odtąd oficjalną pieśnią warszawskich wioślarzy. Ich zawołaniem stało się hasło powstałe na potrzeby wioślarskiego zespołu chóralnego „Duda”, przyjęte później przez Polski Związek Towarzystw Wioślarskich: Nasze hasło, nasza broń – Miłość, zgoda, bratnia dłoń !

Zespół śpiewaczy „Duda”, założony niemal równocześnie z powstaniem WTW, był obok istniejącego już chóru Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, drugim amatorskim zespołem chóralnym w stolicy, a po zamknięciu tego pierwszego stał się najstarszym takim zespołem w Królestwie Kongresowym. Na repertuar „Dudy” składały się utwory kompozytorów polskich, swojskie pieśni i melodie przemawiające do serc Polaków, utwory Moniuszki, Żeleńskiego, Maszyńskiego, Noskowskiego, mające źródła w rodzimej ludowości, inspirowane polską historią i tradycją. Nie był to dobry czas dla tego rodzaju repertuaru. Władze carskie zezwalały na wykonywanie polskich pieśni pod kontrolą cenzury i tylko w kościołach, teatrach i zamkniętych salach koncertowych. Dzięki „Dudzie” zaczęły one docierać wszędzie tam, dokąd w wycieczkach swoich docierała bandera WTW, a więc na całą długość Wisły, na jej dopływy i do miast nad nimi położonych. Swoimi występami „Duda” nadawała charakter polskości wszystkim uroczystościom WTW. Na nabożeństwach żałobnych i dziękczynnych chór śpiewał polskie pieśni religijne, na spotkaniach klubowych w okresie Bożego Narodzenia rozpoczynał swoje występy odśpiewaniem polskich kolęd i polskimi pieśniami ubarwiał uroczystości i zabawy wewnętrzne tak sportowe, jak i społeczne, m. in. coroczną uroczystość „Wianków”.

Wspomniany już dr Henryk Stankiewicz był pierwszym prezesem WTW i piastował to stanowisko przez rok, jego następca, Józef Rawicz, przez cztery lata, a po nim przez lat sześć pracami Towarzystwa kierował Józef hr. Krasiński. W roku 1893 na prezesa WTW wybrany został Ksawery Branicki i funkcję tę pełnił nieprzerwanie przez ponad dwadzieścia lat, ciesząc się wielką sympatią i uznaniem u Wioślarzy. Duże zasługi dla rozwoju wioślarstwa w Warszawie miał także długoletni wiceprezes Towarzystwa, inż. Kazimierz Matecki, człowiek wielkiej energii i inicjatywy, uprawiający z zamiłowaniem sport wioślarski zarówno regatowy, jak i turystyczny. Uroczyste powitanie Ksawerego Branickiego, jako nowo wybranego prezesa, odbyło się na przystani WTW dnia 11 czerwca 1893 r.. O godz. 9 rano komitet Towarzystwa z wiceprezesem Kazimierzem Mateckim na łodzi „Perkun” oraz kilka innych załóg popłynęło do Wilanowa, gdzie na brzegu powitał ich Ksawery Branicki, który specjalnie na tę okoliczność zamówił w Magazynie ubiorów męzkich W. Zaremby w Warszawie garnitur surdutowy wioślarski.

Po krótkim wypoczynku w Wilanowie, kiedy hr. Branicki zajął miejsce w wyznaczonej dla niego łodzi, powiosłowano w kierunku warszawskiej przystani, której naczelnik wręczył nowemu prezesowi flagę, jako godło piastowanego przez niego stanowiska. Zgodnie ze swoim Statutem Towarzystwo używało flagi według wzoru Sankt Petersburskiego Rzecznego Jacht Klubu. Był to niebieski krzyż na białym tle, w górnym rogu przy drzewcu miał umieszczone godło WTW, herb Warszawy – syrenę na czerwonej tarczy, na tle kotwicy i skrzyżowanych wioseł. Z przystani uroczystość przeniosła się do ogródka „Pod Rakiem” na praskim brzegu Wisły, gdzie odbyło się przeplatane przemowami śniadanie, które trwało do godz. 16. W wycieczce do Wilanowa, prócz „Perkuna”, wzięło udział dziesięć łodzi złożonych ogółem z 70. wioślarzy. Oddana do użytku w roku 1884 pływająca przystań na Wiśle, na wysokości ulicy Bednarskiej, była letnią siedzibą WTW. Zimą spotykano się początkowo w pałacu Brühla, gdzie oprócz zebrań organizacyjnych, odbywały się liczne przedstawienia amatorskie, koncerty i bale. Zabawom przewodniczył m. in. pisarz i publicysta, Marian Gawalewicz, który planował nawet założenie własnego pisma wioślarskiego. Kiedy w roku 1884 pałac Brühla przebudowano na Centralny Urząd Telefoniczny, wioślarze zmuszeni byli rozejrzeć się za nowa siedzibą. Stał się nią dawny pałac Dyzmańskich przy ul. Miodowej. Ze względu na szczupłość miejsca, zebrania ogólne i bale urządzano w owym czasie w salonach Resursy Obywatelskiej. Szybki rozwój Towarzystwa wymusił zmianę zajmowanych pomieszczeń na większe. Kolejna siedziba WTW mieściła się w dawnym pałacu hrabiów Bielińskich, później Łubieńskich, przy ul. Królewskiej 29, zwanym „Tivoli” od mieszczącego się tam teatrzyku, nieopodal ogrodu Saskiego. Składała się z 9 wielkich sal, wynajętych dnia 31 marca 1887 r. na lat 12 od ówczesnego właściciela, Władysława Kronenberga, za opłatą 1820 rubli rocznie. Koszty remontu i wyposażenia lokalu wyniosły około 7 tys. rubli. Jak pisał Kurier Warszawski, Towarzystwo, po sportowych zapasach i laurach, zdobywanych na wodzie przez coraz liczniejszych jego członków – wrzało w zimie, a zwłaszcza w karnawale wszelakiemi postaciami zabaw dla dorosłych i dzieci. Po kilku latach okazało się, że oficyna, w której mieściła się siedziba Towarzystwa, zostanie wyburzona, co skłoniło zarząd do podjęcia poszukiwań następnego, czwartego już, lokalu. W październiku 1896 r., po zakończeniu sezonu letniego, w czasie którego za siedzibę służyła wioślarzom nadwiślańska przystań, w związku ze zbliżającą się zimą, zdecydowano się na wynajęcie od sukcesorów Władysława Krasińskiego, skromnego lokalu w domu przy ul Berga 6. Ze względu na panującą tam ciasnotę zarząd zawiesił zimą 1896/1897 r. większość imprez towarzyskich.

W tej trudnej sytuacji z pomocą Towarzystwu przyszedł ówczesny prezes, Ksawery Branicki. W roku 1895 zakupił od Artura Szpicbarta za sumę 14 500 rubli plac przy ulicy Foksal i tam, po usunięciu dawnych zabudowań, wystawił własnym sumptem gmach, który przekazał wioślarzom w użytkowanie i który stał się odtąd nową siedzibą Towarzystwa. Koszty budowy i wyposażenia budynku wyniosły 80 000 rubli. Był to rodzaj pożyczki, której właściciel Wilanowa udzielił WTW na dogodnych warunkach, z uwzględnieniem jedynie kosztów amortyzacji, a spłatę całej sumy, wynoszącej 95 000 rubli, rozłożył na 44 lata. Towarzystwu udało się uregulować wszystkie należności już w roku 1920 i tym samym uzyskało ono prawo własności do placu i nieruchomości. Dwupiętrowy, neogotycki gmach z żółtej klinkierowej cegły, z wieżyczką i pięcioma oknami frontowymi na każdym piętrze, wybudowano wg planu i pod kierunkiem architekta Bronisława Brochwicz – Rogoyskiego, przedstawiciela warszawskiego historyzmu. W suterenach urządzono kręgielnię i obszerną kuchnię, na parterze – salę gimnastyczną, na pierwszym piętrze – podłużną jadalnię z bufetem, czyli salę klubową, przy której ustawiono dwa stoły bilardowe, a dalej – pokoje do gry w karty i niewielką czytelnię. Całe drugie piętro zajmowała wielka sala balowa w stylu rokokowym z galerią dla orkiestry, kolumnami, stiukami, lustrami i złoconymi kinkietami, przy której znajdował się nieduży bufet. Przy westybulu i sali gimnastycznej mieściła się szatnia i garderoby, bufety zaś wyposażone były w windy. Salę balową zdobiły malowidła ścienne Henryka Piątkowskiego i Józefa Rapackiego, artystów związanych ze stowarzyszeniem „Pro Arte”. Na ścianie szczytowej duże malowidło pierwszego z nich, przedstawiało personifikację Wisły jako młodej kobiety, okrytej do połowy draperią, siedzącej na zrębie skalnym, z emblematami wioślarstwa – kotwicą i wiosłem u stóp. Obok niej artysta umieścił herb Warszawy – tarczę z wizerunkiem syreny. W dole widoczna jest przystań Towarzystwa Wioślarskiego na Wiśle, a w tle zarysy warszawskiego Starego Miasta. Na ścianie głównej, między lustrami, umieszczono malowidła Józefa Rapackiego, wyobrażające te pory roku, kiedy zaczynał się i kończył sezon wioślarski, a więc „Wiosnę” i „Jesień”. Elewację frontową budynku zdobił herb WTW i rzeźba „Alegoria Wisły” Hipolita Marczewskiego, przedstawiająca kobiecą postać, stojącą w łodzi w której znajduje się trójka dzieci – symbol 3 zaborów.

Uroczyste otwarcie i poświęcenie nowej siedziby odbyło się w dniu 19 grudnia 1897 r. W gmachu przy ul. Foksal 19 zgromadziło się 320 osób, w tym członkowie WTW i zaproszeni goście, wśród których obecni byli przedstawiciele wielu warszawskich instytucji i stowarzyszeń, m. in. Towarzystwa Łyżwiarskiego, Towarzystwa Cyklistów, Towarzystwa Muzycznego i Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia”. Przybyły także delegacje towarzystw wioślarskich z Płocka i Włocławka, członkowie czesko – słowackiego towarzystwa dobroczynnego „Beseda” i przedstawiciele prasy. W ich obecności podpisany został w sali klubowej akt otwarcia nowej siedziby, po czym głos zabrał, przewodniczący uroczystościom, wiceprezes WTW, Kazimierz Matecki, który w symbolicznym geście wręczył następnie klucze do budynku prezesowi, Ksaweremu Branickiemu. Akt inauguracyjny, wraz z numerami wszystkich warszawskich dzienników i współczesnymi monetami zamknięto w ołowianej puszce i zamurowano w ścianie klatki schodowej, przy czym pierwszą warstwę cementu położył prezes Branicki, a drugą Kazimierz Matecki. W tym samym czasie ks. Feliks Kozłowski w towarzystwie grupy wioślarzy, przy dźwiękach pieśni „Kto się w opiekę odda Panu swemu”, wykonywanej przez chór „Duda” pod batutą Wiktora Grabowskiego, obchodził wszystkie pokoje i sale nowego gmachu, dokonując obrzędu poświęcenia. Po tych ceremoniach rozpoczęło się okolicznościowe przyjęcie, zorganizowane w jasno oświetlonej sali balowej. Obowiązującym uczestników strojem były smokingi i wioślarskie mundury. Między przemówieniami i toastami biesiadnikom przygrywała z galerii orkiestra smyczkowa Michała Szulca, pod dyrekcją Feliksa Konopaski. Uroczystości przy ul. Foksal, które rozpoczęły się o godz. 13, przeciągnęły się do godz. 17,30. Nową siedzibę WTW opuszczano już o zmroku.

Zgodnie z zatwierdzoną przez władze carskie Ustawą, czyli Statutem, głównym zadaniem Towarzystwa było zachęcanie ludności miejscowej do jazdy na łodziach wiosłowych i żaglowych jako też na statkach parowych. Organizowano regaty wioślarskie i wycieczki statkiem do pobliskich i bardziej oddalonych miejscowości takich, jak Góra Kalwaria, Płock, Włocławek, Ciechocinek, Puławy i Kazimierz, a łodzią motorową wyprawiano się nawet do Gdańska.

Zainteresowaniem cieszyły się wyścigi wioślarskie z Wilanowa do przystani Towarzystwa przy ul. Bednarskiej w Warszawie i konkursy na dystansie z Warszawy do Bielan. Prócz tego prowadzono naukę pływania, dla łyżwiarzy wynajmowano ślizgawki w Ogrodzie Saskim i Parku Ujazdowskim, a w zimowej siedzibie WTW odbywały się lekcje gimnastyki i fechtunku oraz konkursy gry w kręgle i bilard. Regaty na Wiśle organizowano co roku w czerwcu i w sierpniu. Te drugie z biegiem lat nabrały szczególnego znaczenia, zyskując nazwę Wielkich Międzyklubowych Regat Sierpniowych i były w tamtym czasie największą tego typu imprezą na ziemiach polskich. O ile regaty czerwcowe WTW miały charakter wewnętrzny, to w zawodach sierpniowych gościnnie udział brali wioślarze z Krakowa, Kalisza, Włocławka, Płocka i Łomży. W roku 1900, w dniu poprzedzającym regaty sierpniowe, wioślarze warszawscy, krakowscy i kaliscy, pod przewodnictwem wiceprezesa Kazimierza Mateckiego udali się z wycieczką do Wilanowa, gdzie spotkało ich nader gościnne przyjęcie w pałacu tamtejszym ze strony prezesostwa – Ksawerostwa hr. Branickich. Innym razem wioślarze krakowscy zwiedzający Wilanów, na pamiątkę tej wizyty obdarowani zostali przez Annę Branicką owocami granatu z drzewa wg tradycji sadzonego w ogrodzie wilanowskim ręką Jana III Sobieskiego. Anna Branicka była jedną z dam, które po zakończeniu zawodów, wręczały ich uczestnikom medale i nagrody rzeczowe. Różne atrakcje dla warszawskiej społeczności szykowane były co roku na otwarcie i zamknięcie sezonu wioślarskiego. Wydarzeniom tym towarzyszyły parady łodzi po rzece i całodzienne wycieczki łodziami i parostatkami z siedziby WTW na Kępę Potocką, Saską Kępę lub do Młocin, gdzie bawiono się na świeżym powietrzu i w tamtejszej willi pałacowej. Sezon inaugurowała Msza Św. w intencji wioślarzy, odprawiana zwykle w kościele oo. Kamedułów na Bielanach, a po niej urządzano pikniki połączone z biesiadowaniem. Ich uczestnicy brali udział w różnego rodzaju zabawach i grach rekreacyjnych. Niekiedy statek holował zadaszoną barkę – werandę przewidzianą do tańca, o czym wspominał autor relacji, zamieszczonej w tygodniku Sport, w maju 1898 r.: Ubiegłej niedzieli W. T. W. święciło doroczny obchód otwarcia przystani. Około 300 osób płci obojga, po wysłuchaniu „Modlitwy” Troszla, wykonanej przez sympatyczną „Dudę” pod dyrekcją p. Grabowskiego i serdecznem przemówieniu wice – prezesa pana Kazimierza Mateckiego, udało się do kościoła O. O. Kamedułów na Bielanach dla wysłuchania nabożeństwa. Około g. 11 rano statek parowy, wiozący gości i członków, oraz kilka 6 – o i 8 – o wiosłówek wylądowało na brzegu bielańskim. W świątyni bielańskiej ks. przeor Marczewski odprawił wotywę przy akompaniamencie śpiewanej przez wioślarzy Mszy Gounoda, błogosławiąc dziarską drużynę. Już po dwunastej godzinie wyruszono z Bielan do celu wycieczki, Kępy Potockiej, położonej między Bielanami a cytadelą, gdzie w cieniu drzew oczekiwały uczestników wycieczki stoły, zastawione śniadaniem.

Tańce, gry towarzyskie i gimnastyczne, stanowiły zakończenie zabawy. Godzi się zaznaczyć dowcipny pomysł organizatorów wycieczki. Oto dla uproszczenia przygotowań, przyholowano do Kępy Potockiej krypę, przystawioną wraz z budynkiem bufetowym. Kiedy zaś dano znak do odwrotu, krypę przyczepiono do statku i wraz z tańczącymi do Warszawy…zabrano. Wobec tego panie, stając do kontredansa przy Kępie Potockiej skończyły ostatnią figurę u mostu pragskiego…Dawnym zwyczajem na ziemiach polskich, w którym tłumnie uczestniczyli także mieszkańcy Warszawy, było puszczanie na Wisłę wianków w wigilię św. Jana (23 czerwca), połączone z wróżbami. Od roku 1882 organizację „Wianków” w stolicy przejęło WTW. Imprezie tej towarzyszył bogaty repertuar obfitujący w barwne festyny, widowiska z „żywymi obrazami” na łodziach, fajerwerkami i występami chóru „Duda”. W dniu obchodu „Wianków” w roku 1900 r. ciepłe promienie słońca od rana już usposabiały wesoło nadobne warszawianki i dzielnych warszawiaków. Niebo przyozdobiło się w jeden z najpiękniejszych czerwcowych uśmiechów, i zabłysło mnóstwem gwiazd. Oczywiście, wszak i one kochają tradycyjne sobótki…Przystań wioślarska, na której mnóstwo ślicznych twarzyczek wychyla się z ciemnych ram postaci męzkich, gustownie przybrana zielenią i światełkami, wygląda uroczo. I niejedne oczy ciemne lub błękitne toną w rozmarzeniu, boć to wianki…A z niemi związanych tyle przepowiedni ! I suną one, te kapryśne zwiastuny smutku lub szczęścia, po szarej toni wiślanej. A za niemi majestatycznie płynie stara „Mewa” z godnością niosąca wianek Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. A oto dolatują nas dobrze znane dźwięki !…”Jutro dzień święta, niwa nie zżęta”…Ta zawsze piękna i zawsze świeża, jak rosa, „Pieśń wieczorna” Moniuszki, drga w powietrzu, śpiewana przez naszych „sympatycznych” pod godłem swojem zgromadzonych na łodzi niosącej wianek „Lutni”. A następnie balet odtańczył na mieliźnie, naprzeciw przystani zawsze mile widziane „Wesele w Ojcowie” i ochocze „Sobótki”. Nie trzeba chyba dodawać, że całe snopy rakiet, świec rzymskich, młynków itp.. zakończyły urocze widowisko. Wianek Towarzystwa Cyklistów spóźnił się, skutkiem czego znaczna część publiczności pozbawiona była mile słuchanych mazurów i krakowiaków Namysłowskiego. Władze carskie niechętnie patrzyły na imprezę związaną z polską historią i tradycją, która de facto była demonstracją narodową, i niebawem uroczystości tych zakazały. Podobnie zabraniano w Królestwie Kongresowym upamiętniania ważnych dla naszego narodu wydarzeń historycznych. Mimo to w roku 1910 wioślarzom udało się zorganizować obchody 500 – lecia bitwy pod Grunwaldem. W zaborze rosyjskim nie mogły one mieć tak uroczystego charakteru, jak w Krakowie, gdzie w związku z rocznicą odsłonięty został pomnik króla Władysława Jagiełły.

Na krótko przed obchodami członkowie WTW odbyli liczną wycieczkę do Czerwińska, gdzie wojska nasze przeprawiały się przez Wisłę w drodze pod Grunwald i gdzie Jagiełło przed cudownym obrazem Matki Bożej w miejscowym kościele najpierw modlił się o zwycięstwo, a później za nie dziękował. Po rozmowie z tamtejszym proboszczem powzięto zamiar wmurowania w czerwińskim kościele pamiątkowej tablicy z przedstawieniem króla modlącego się u stóp ołtarza. Wkrótce powstał jej gipsowy model, który przechowywany był później na przystani WTW. W skromnych warunkach, na terenie własnej przystani, członkowie Towarzystwa zaryzykowali urządzenie obchodów rocznicowych, w których udział wzięli wioślarze z rodzinami, liczni goście i znajomi. Przystań została odświętnie udekorowana, wystawiono tam popiersie króla – zwycięzcy oraz model pamiątkowej tablicy dla Czerwińska, a chór „Duda” odśpiewał „Rotę” Marii Konopnickiej. Uroczystość zwróciła uwagę rosyjskiej policji. Na miejsce przybył komisarz, który popiersie króla zarekwirował, a następnie sporządził protokół z tych wydarzeń. Sprawa zakończyła się nałożeniem kary finansowej w wysokości 150 rubli na zasłużonego naczelnika przystani, Józefa Kowalskiego. Zamysłu wmurowania tablicy w czerwińskim kościele nie można było zrealizować w latach zaborów, ale wrócono do niego w wolnej Polsce. Tablica odlana w brązie wg powtórnie sporządzonego modelu uroczyście odsłonięta została w dniu 16 czerwca 1928 r. Inna patriotyczna uroczystość z udziałem członków WTW miała miejsce w grudniu 1905 r. W siedzibie wioślarzy przy ul. Foksal, podczas wspólnej narady z przedstawicielami Towarzystwa Prawników, Towarzystwa Pracowników Handlowych, Towarzystwa Artystycznego i Towarzystwa „Lutnia”, jednogłośnie zdecydowano, by w wigilię rocznicy urodzin Adama Mickiewicza, w dniu 23 grudnia, odprawiona została w Archikatedrze Warszawskiej Msza Św. ku czci trzech naszych wieszczów: Mickiewicza, Krasińskiego i Słowackiego. Nabożeństwo, któremu przewodniczył ks. prałat Sienicki, odbyło się przy szczelnie wypełnionej świątyni. Plan wspaniałego katafalku z gipsowymi popiersiami poetów przygotował malarz i ilustrator, Stanisław Sawiczewski. Chór, składający się z członków wioślarskiej „Dudy” i „Drużyny” śpiewaczej Towarzystwa Pracowników Handlowych, odśpiewał mszę żałobną Józefa Stefaniego, kompozytora i dyrygenta o czeskich korzeniach, autora wielu utworów religijnych, w tym 19. mszy, przemówienie z wykorzystaniem fragmentów dzieł naszych poetów wygłosił ks. Szkopowski, a następnie orkiestra Filharmonii Warszawskiej w pełnym składzie odegrała marsza żałobnego Fryderyka Chopina.

Niezależnie od zadań statutowych, członkowie WTW prowadzili także innego rodzaju działalność społeczną, włączając się w akcje o charakterze dobroczynnym: nieśli pomoc powodzianom, utrzymywali punkty ratownictwa wodnego nad Wisłą, organizowali zbiórki i zabawy na potrzeby różnych organizacji społecznych, w tym m. in. WTD, Polskiego Czerwonego Krzyża, Pogotowia Ratunkowego i Polskiej Macierzy Szkolnej, zbierali datki na wpisy dla niezamożnych uczniów i dla głodnych pozbawionych pracy. Po raz pierwszy przed obowiązkiem pomocy ofiarom klęsk żywiołowych wioślarze stanęli podczas powodzi w roku 1883. Na zalanych ulicach Powiśla zorganizowali komunikację na łodziach, dowożąc potrzebującym produkty żywnościowe. Później w działaniach takich brali udział wielokrotnie, niosąc pomoc mieszkańcom Warszawy, położonych w jej okolicach, nadwiślańskich osad, takich jak Saska Kępa, Siekierki czy Augustówka, a bywało, że i bardziej oddalonych miejscowości. Opis jednej z takich akcji zamieścił na swoich łamach Goniec Wieczorny w lipcu 1907 r.: Kraj nawiedziła wielka powódź. Rzeki wylały szeroko, Wisła zatopiła wsi i miasta […] W ciągu kilku godzin wioślarze zorganizowali wyprawę. Znalazł się statek parowy z załogą złożoną z kilku sióstr miłosierdzia z „Biura nędzy wyjątkowej”, jałmużniczki z Kuriera Codziennego, dziś już nieżyjącej Anieli Bogusławskiej i drużyny wioślarzy pod komendą ówczesnego naczelnika przystani p. S. Miłobędzkiego. Ładunek parowca składał się z ofiar dobrowolnych: paru tysięcy bochenków chleba, kilku worków mąki, kaszy, kilku pudów sadła, słoniny, cukru, herbaty itp. Była i beczułka okowity ! Pogoda nie sprzyjała wyprawie – chłodno, deszcz kropił od czasu do czasu. Nie wstrzymało to akcji ratunkowej. Do wiosek nie można było dotrzeć parowcem – wioślarze więc na łodziach dowozili osoby, rozdające żywność. Praca była ogromna: od wczesnego ranka do późnej nocy. Uratowano kilkaset rodzin od głodu i chorób. Nikt jednak z załogi statku nie miał ze sobą zapasów żywności, w pośpiechu zapomniano o tem, żywiono się więc chlebem i herbatą […]. WTW troską otaczało także najmłodszych. W siedzibie przy ul. Foksal organizowano dla nich zabawy choinkowe i karnawałowe, obfitujące w różnego rodzaju gry, tańce i konkursy. Podczas tych zabaw urządzano pokazy gimnastyczne, rozdawano słodycze i drobne prezenty. W roku 1904 zawiązało się Koło Wioślarskie Macierzy Szkolnej, które swoją działalność rozwinęło w roku 1905, po założeniu szkółki początkowej dla ubogich dzieci Powiśla, mieszczącej się w domu przy ul. Dobrej 31. Ta pierwotna lokalizacja najpewniej została z czasem zmieniona, ponieważ prasa wymieniała później adres Mariensztat 9.

Do szkoły uczęszczało początkowo ok. 50. dzieci. Zajęcia rozpoczynały się w sierpniu, kończyły w czerwcu, odbywały się w godzinach od 9 do 15 i obejmowały naukę języka polskiego, arytmetyki, kaligrafię, rysunek, śpiew i religię. Prócz tego, raz w tygodniu, w siedzibie WTW, odbywały się lekcje gimnastyki, a w różnych terminach dzieci prowadzone były do bezpłatnych kąpieli pod dozorem szkoły. Miały też zapewnioną opiekę lekarską. Ponadto w czerwcu 1906 r., w budynku szkoły przy ul. Dobrej otwarta została dzięki staraniom i na koszt członków Koła Wioślarskiego bezpłatna czytelnia dla mieszkańców Powiśla, licząca początkowo 850 dzieł. Szkoła utrzymywała się ze specjalnych, dodatkowych składek członków Koła Wioślarskiego, których w roku 1905 było 218. Składkę taką regularnie uiszczał m. in. prezes WTW, Ksawery Branicki. Przykładowo w roku 1912 przekazał na ten cel sumę 200 rubli. Na rzecz szkoły organizowano w siedzibie WTW koncerty, które doborowym programem przyciągały liczną publiczność. Jeden z koncertów zorganizowanych w roku 1906 tak relacjonował tygodnik Sport Polski: W dn. 4. listopada salony ślicznej siedziby wioślarskiej zaroiły się gośćmi, którzy doszczętnie wypełnili jej progi. Koncert – raut rozpoczął zawsze mile słuchany śpiew „Dudy”, pod batutą p. J. Pietruszyńskiego. Potem na estradzie ukazał się 6 – letni „bambino” Edzio Szawłowski, i , z niezwykłym u dziecka zacięciem humorystycznem, wypowiedział paradny monolog i kilka bajek. Doskonale śpiewał hucznie oklaskiwany artysta opery naszej, p. W. Brzeziński, a dzielnie towarzyszył mu na fortepianie p. Zygmunt Biliński, ceniony pianista. P. Biliński wykonał później „Romans” Rubinsztejna, cudny „Nocturn” Szopena i „Krakowiaka” własnej kompozycji. Kwartet smyczkowy, złożony z pp.: Owerły, Paprockiego, Wiśniewskiego i Spachta, bardzo dobrze zespolony, odegrał kilka pięknych utworów. Chór damski, również pod batutą p. Pietruszyńskiego, przedstawił się bardzo dodatnio. Ślicznie deklamowała umyślnie przybyła z Włocławka, aby swą cegiełkę do pięknego gmachu miłosierdzia dorzucić, pani Józefowa Karasińska. Żywe słowo z wdziękiem reprezentowała także p. Borzęcka. Po produkcjach wokalnych i instrumentalnych goście zeszli do jadalnych sal klubu, gdzie artysta – fotograf, p. Pycz rzucał na ekran djapozytywy z wycieczek wioślarskich, ćwiczeń sokolskich, walk zapaśniczych amatorskich i t. p. Do wieczerzy wspólnej zasiadło całe grono gości wioślarskich w miłym i serdecznym nastroju. Tegoż dnia w godzinach popołudniowych mali wychowańcy szkoły wioślarskiej w liczbie 60 – iu zebrali się w sali gimnastycznej prof. Graffa, gdzie po licznych pochodach i korowodach, rozdano im podarki i łakocie. Dla uczęszczających do szkoły dzieci wioślarze przez wiele lat urządzali w dniu sylwestrowym „gwiazdkę”.

Uroczystość, która zwykle odbywała się na terenie szkoły, przeniesiona została w roku 1915 do lokalu klubowego przy Foksal. Relację z tego gwiazdkowego spotkania zamieścił na swoich łamach Kurier Warszawski: W wielkiej sali balowej, w dniu wczorajszym, dziatwa przy rzęsiście oświetlonej choince odśpiewała kolędy, poczem ks., prefekt Osiński przemówił do młodzieży, nauczając o znaczeniu Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Przed przystąpieniem do rozdania darów gwiazdkowych, w słowach podniosłych główny opiekun, wiceprezes L. Kobyłecki, pouczał dziatwę o dobrodziejstwach nauki i obowiązkach w życiu polaków i polek, miłujących ojczyznę. Dziatwie podano śniadanie w sali jadalnej, po spożyciu którego przeszli do sal górnych na przedstawienie marjonetek, na którem salwy wesołych śmiechów rozbawionej dziatwy wypełniały świetlicę wioślarską. Darów ofiarni członkowie złożyli niemało. Dziatwa otrzymała, jak lat innych, książki do czytania, zabawki, słodycze, ale troskliwi opiekunowie główną wagę włożyli w zaopatrzenie dziatwy w ciepłe ubrania, bieliznę, książki, czapki, obuwie, paltoty, okrycia. Pomoc ta dla wielu była niezbędną, szkoła przygarnia bowiem dziatwę z dzielnicy Powiśla, jednej z uboższych w mieście. Dary wręczali pp. K. hr. Branicki, L. Kobyłecki, E. Szreder, I. Bagiński, J. Werner, dziatwą przy zabawach kierowali p. R. Graf i nauczycielki pp. Tarnowska i Kafarowska. Szkoła liczy 4 oddziały i 150 wychowańców i wychowanic.

Głównym zadaniem WTW była poprawa tężyzny fizycznej jego członków, ale za cel stawiano także zaspokajanie ich potrzeb intelektualnych i duchowych oraz kształtowanie postaw patriotycznych. Poza korzyściami zdrowotnymi, rozwijanie sprawności fizycznej służyć miało krzepieniu serc i ducha, zgodnie z maksymą: Mens sana in corpore sano. Jeden z działaczy WTW, dr Tadeusz Trzciński, pisał w jubileuszowym dla wioślarzy roku 1902: Nie tylko albowiem wzmożeniem fizycznej wartości swych członków czynnych zaznaczyło się dwudziestoletnie trwanie Towarzystwa; pozostawiło ono również ślad wybitny w moralnej jakości licznego grona swych uczestników, żyjących wśród mozolnych życia codziennego warunków, wśród atmosfery duchowo jałowej i bezbarwnej sączyło ono nieznacznie w duszę kropelki poezji, umiłowania natury i ziemi ojczystej, aż wytworzyło wreszcie, nieznane do niedawna, typy, rzekłbym, poetów krajoznawców, przedsiębiorących odległe wędrówki po korycie Wisły i jej dopływów. Zaprawdę, obojętność, bezduszność i tępość umysłowa nie pobudziłyby nikogo do kilkudniowej nieraz pracy przy wiośle podczas słoty, wichru lub skwaru słonecznego, pracy, której jedyną nagrodą są kojące wrażenia wyższej kategorji moralnej, płynące z obcowania z ojczystą przyrodą. Poezja nie zawsze bywa twórczą, ale zawsze polega na wzmożonej wrażliwości duchowej, która, często, uśpiona w szarzyźnie codziennego życia, rozwija się w warunkach przyjaźniejszych. Takich nawpół świadomych samorodnych poetów, wyhodowanych na łonie przyrody wiślanych pobrzeży, Towarzystwo nasze przysporzyło w ilości pokaźnej, i za ten moralny dorobek, za to podniesienie duchowego poziomu, za uszlachetnienie pewnej liczby lepszych duchów, należy mu się od społeczeństwa życzliwe uznanie.

Zimowa siedziba WTW przy ul. Foksal w krótkim czasie stała się ważnym miejscem spotkań warszawskiej elity. Popularne były organizowane tam wieczornice, w których uczestniczyli członkowie Towarzystwa i wprowadzani przez nich goście. Stały się one kuźnią myśli patriotycznej i nowych idei, ważnych dla społeczności warszawskiej i pozostającego pod zaborami kraju. Na zebraniach przemawiali m. in. Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus, a także pisarz, publicysta i reżyser teatralny, Marian Gawalewicz oraz poeta, prozaik i dziennikarz, Kazimierz Laskowski, stały bywalec kawiarni warszawskich, bardzo popularny w środowisku literacko – dziennikarskim stolicy, nazywany często „pieśniarzem Warszawy”. Bywał tam również Stefan Żeromski. W swoich przemówieniach przypominali oni młodym pokoleniom minioną chwałę narodu i krzepili wiarę w jego siłę duchową i przyszłe odrodzenie. Chór „Duda” odpowiednim repertuarem akcentował charakter tych spotkań i nadawał im ton i nastrój. W sezonie zimowym, prócz spotkań towarzyskich, organizowano w siedzibie WTW zawody w różnych dyscyplinach sportu: gimnastyce, szermierce czy kręglarstwie, odbywały się tam próby i występy chóru „Duda” oraz przedstawienia teatru amatorskiego, powstałego z inicjatywy Mariana Gawalewicza. Dużym powodzeniem cieszyły się organizowane corocznie bale karnawałowe.

Impreza urządzona w lutym 1904 r. w następujących słowach opisana została na łamach Gońca Porannego: Wczorajszy bal w Towarzystwie Wioślarskim trzeba zaliczyć do jednego z najbardziej udanych w tegorocznym karnawale. Dzięki staraniom pomysłowych gospodarzy i tak urocza siedziba wioślarzy zmieniła się do niepoznania. Przedsionek i schody, przybrane flagami o barwach klubowych, tonęły w morzu zieleni, a sala, udekorowana girlandami oraz wszelkiego rodzaju emblematami Towarzystwa i zalana potokami różnobarwnego światła płynącego z reflektorów, wyglądała prześlicznie. Buduary damskie oraz część sali pod chórem zamienione zostały w przepyszne, podzwrotnikowe ogrody, wabiące swym miłym chłodem do wypoczynku. Kiedyśmy wkraczali na salę, z orkiestry płynęły właśnie poważne tony moniuszkowskiego poloneza, a w takt ich snuł swoje barwne sploty korowód uroczych danserek i czarny sznur fraków. W pierwszą parę p. hr. Branicką wiódł wiceprezes towarzystwa p. Zaborski. Wkrótce walc zawrotny rozpoczął swe wszechwładne panowanie, a po nim blizko sto par stanęło do kontredansa z dr. Kurtzem i prezesem hr. Branickim na czele […] Po ochoczym mazurze zaproszeni goście zasiedli do wspólnej kolacji, a rozbawione twarze i kaskady śmiechu najlepiej świadczyły o udaniu się tej jedynej w obecnym karnawale większej zabawy wioślarskiej. Wszystkie damy zostały obdarowane bukietami żywego kwiecia ze wstęgami o barwach klubowych oraz prześlicznemi, secesyjnemi karnecikami.

Uroczyście obchodzone były okrągłe rocznice zatwierdzenia Ustawy, a więc legalizacji Towarzystwa, od kiedy datuje się jego oficjalna działalność. W ramach obchodów odprawiana była Msza Św. w intencji wioślarzy w po – trynitarskim kościele św. Rodziny na Solcu, organizowano regaty na Wiśle i uczty w sali balowej gmachu klubowego, podczas których okolicznościowe przemówienia wygłaszali działacze Towarzystwa i zaproszeni goście. Obchody 15 – lecia WTW w roku 1897 zbiegły się z uroczystą inauguracją siedziby przy ul. Foksal. Na jubileusz 20 – lecia wioślarze zorganizowali m. in. wycieczkę do stacji filtrów, a później do Wilanowa, gdzie po wnętrzach pałacowych oprowadzał ich wilanowski kustosz i bibliotekarz Kazimierz Przecławski. Regaty jubileuszowe rozpoczął przedbieg sześciowiosłówek o nagrodę ufundowaną przez Ksawerego Branickiego. Do wioślarzy oraz gości, biorących udział w obchodach 25 – lecia WTW prezes Branicki, który przebywał w tym czasie w Szwecji, przesłał depeszę o następującej treści: Nie mogę uczestniczyć w obchodzie jubileuszowym naszego Tow., ślę Wam serdeczne pozdrowienie: „Szczęść Boże !” na przyszłe lata. Niech nasza flaga unosi się nad Wisłą w pomyślności ! Niech jednoczy serca i krzepi ciała ! Gości naszych witam serdecznym: Niech żyją !

W latach pierwszej wojny światowej funkcję prezesa WTW pełnili kolejno Feliks Górski i Leopold Szeller. Wielu członków Towarzystwa powołano w tym czasie do wojska. W siedzibie zimowej i na przystani urządzone zostały lazarety. Po zburzeniu warszawskich mostów przez wycofujących się Rosjan i wkroczeniu armii niemieckiej w roku 1915, wioślarze organizowali transport ludności przez Wisłę. Weszli też w skład Straży Obywatelskiej powołanej dla zapewnienia porządku i bezpieczeństwa w mieście. Po odzyskaniu niepodległości, już w grudniu 1919 roku, WTW wraz z dwunastoma innymi polskimi klubami założyło Polski Związek Towarzystw Wioślarskich. Patriotyczne wychowanie przydało się w roku 1920, podczas wojny z bolszewicką Rosją. Członkowie Towarzystwa wystawili wtedy 6 uzbrojonych plutonów, które objęły straż nad Wisłą z zadaniem ochrony mostów i przepraw. W uznaniu zasług, Zarząd Miejski Warszawy przydzielił wioślarzom działkę nad Wisłą powyżej mostu Poniatowskiego pod budowę przystani na lądzie stałym. Na lata 20. XX w. przypadł czas rozkwitu WTW. Efektem dobrej sytuacji finansowej i polepszających się warunków socjalnych były liczne sukcesy sportowe, z których najważniejsze to brązowy medal na Mistrzostwach Europy w roku 1925 oraz medale srebrny i brązowy zdobyte przez dwójkę ze sternikiem i czwórkę ze sternikiem na X Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles w roku 1932. Kontynuowano tradycję „Wianków” i balów karnawałowych. W związku z rozwojem turystyki wodnej zorganizowano stanicę w Zawadach koło Wilanowa i ośrodek rekreacyjny w Józefowie. W latach 30. zainteresowanie wioślarstwem zaczęło powoli spadać. W latach drugiej wojny światowej niemieckie władze okupacyjne zabroniły Polakom wszelkiej aktywności sportowej i WTW zmuszone było zaprzestać swojej działalności. Przystań na Wiśle uległa całkowitemu zniszczeniu, natomiast dom przy ul. Foksal został wewnątrz wypalony, mury jednak pożar przetrwały.

Po wojnie wioślarze własnymi siłami zdołali odbudować zarówno zimową siedzibę, jak i przystań. W roku 1947 WTW zostało reaktywowane, ale władze komunistyczne nakazały klubowi wstąpić do zrzeszenia „Związkowiec”, gdzie funkcjonować miał jako sekcja, a następnie sekcję tę wcielono do klubu Budowlani, pod którą to nazwą przez pewien czas działał klub sportowy Skra, o mocno wówczas socjalistycznym charakterze. W roku 1957, na fali odwilży gomułkowskiej, usunięci przez władze Skry członkowie Towarzystwa, zdołali je reaktywować, ale przystani i gmachu przy Foksal nie odzyskali. Dopiero w roku 1978, w wyniku długiego procesu sądowego, wioślarzom oddano dawną siedzibę, a w roku 1991 Skra zwróciła im przystań.